czwartek, 20 grudnia 2012

Kędziorek

Zawsze wydawało mi się, że byłoby super mieć kręcone włosy. Mam głębokie przekonanie, że z takimi włosami nic nie trzeba robić, same się układają i wyglądają przepięknie. Raz nawet zrobiłam sobie trwałą i wszystko byłoby super gdyby nie to, że po jednej stronie głowy miałam pokręconego barana, a z drugiej prawie proste - taka moja uroda, albo fryzjerka do chrzanu. Kiedy miała się urodzić Panna Lulu marzyłam, żeby chociaż ona miała kręcone włosy, co było o tyle prawdopodobne, że Maciek ma super loki. Urodziła się z włosami niezbyt bujnymi, jedne były dłuższe, inne krótsze, wypatrywałam wśród nich zygzaczków i skrętów, ale wszyscy wokoło pukali się w głowę... włosy były proste. Tak sobie powolutku rosną, niewiele ich jeszcze na panienki główce, robią się dłuższe. Nawet trochę podcięłam za uszami i z przodu - kilka wpadających do oczu. I wreszcie się doczekałam, są loki, na razie głównie po kąpieli, ale nikt już się po głowie popukać nie ma prawa!
A poza tym Panna Lulu skończyła właśnie piętnasty miesiąc. Chodzi, biega, szaleje, radzi sobie coraz lepiej. Dwie rączki są wolne, więc można przenosić większe przedmioty, a mniejsze rozwlekać po całym domu. Poza tym tańczy i całkiem fajnie jej te tany wychodzą. Zrobiła nam się córka muzykalna, na pewno nie po mamie nadepniętej na ucho. Chociaż może śpiewanie kołysanek i innych utworów dziecięcych daje o sobie znać, mimo fałszów matczynych.
Podobno jak się dziecko uczy chodzić, to na jakiś czas wyhamowuje rozwój mowy. To by się zgadzało, Panna Lulu gadać lubi, ale jak zdarta płyta ciągle jedno i to samo: tata, kaka, koko i oczywiście am, które czasem zlewa się w mama.
Ale w komunikacji mamy sukcesy, zwykłe eeeee połączone z wyciągniętym paluchem może naprowadzić rodziców na dobry trop. Wtedy Panna Lulu się rozpromienia, rodzic zrozumiał. Wiąże się to również z komunikacją nocnikową, Panna Lulu od czasu do czasu pokazuje, albo wręcz przynosi swój tron i trzeba ją na nim posadzić. Nie znaczy to od razu, że coś zrobi, czasem komunikuje po prostu, że ma mokro albo brudno. To też jest postęp - zaczyna kojarzyć czynność fizjologiczną z nocnikiem. Zdarza się coraz częściej, że daje nam znać, że chce kupkę albo rzadziej siusiu - rodziców rozpiera duma.
Znowu mamy problem z zębami, znowu temperatura. Trójki idą i chyba rzeczywiście są najgorsze jak dotąd. Panna Lulu ciągle coś pakuje do buzi, smoczek jest nieodłącznym towarzyszem (jak się skończy to całe ząbkowanie, to będziemy ograniczać), marudna jest poza tym, zasypia z problemami... ogólnie nieciekawie.
Ze snem w ogóle coś się pomieszało. Kiedyś Panna Lulu spałą dwa razy dziennie i zasypiała o sensownej porze - około 19. Budziła się koło 6 rano przesypiając całą noc. Teraz wszystko stanęło na głowie. Dwie drzemki to wyrok siedzenia z nią do 23 (często chodzimy spać koło 22). Z kolei jak zaśnie za wcześnie, to wieczorem pada przed 19, co skutkuje wczesnym wstawaniem. A jeszcze na to wszystko te zębiska paskudne, bo dziecko budzi się w nocy. am nadzieję, że to się szybciutko skończy - tego mi możecie życzyć na Święta:)    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz