sobota, 20 kwietnia 2013

Zdolna ale leniwa

Ulubiony slogan nauczycieli. Też mnie tak określali w podstawówce, w liceum byłam tylko leniwa, a na studiach leniwa nie byłam:) Maciek pewnie też kiedyś był zdolny ale leniwy, więc nic dziwnego, że tę samą przypadłość ma nasza córka, która kończy dzisiaj 19 miesięcy.
Panna Lulu zaczyna cośtam mówić, ale oszczędnie, jak czegoś nie potrafi powtórzyć, to milczy. Zaczęła sobie pod nosem gadać po swojemu. Założyłam, że to trening i zaraz się rozrusza. Miejmy nadzieję, dzisiaj powtórzyła na przykład recytowany przez ciotkę "dzik jest dziki", co wzbudziło w nas dziki entuzjazm. Zdolna prawda? Oprócz tego Pannna Lulu mówi:
- "Mama" - najczęściej na mnie, ale czasem też na Maćka. Tata nie mówi wcale, choć przecież mówiła, to było jej pierwsze słowo. Maciek jest trochę załamany, ostatnio nakłaniał ją: "powiedz tata", panienka na to: "mama", Maciek się zdenerwował: "no to kim ja jestem?", odpowiedź przerosła jaego najśmielsze oczekiwania, usłyszał: "hau hau".
- Idąc dalej członkami rodziny, Panna Lulu mówi też "baba" i "dziadzia"
- Zwierzęta określa dźwiękonaśladowczo: "hau hau" (pies), "koko" (kura,kogut), "mmmmmm" (krowa), "haha" (koń).
- Ulubione i najbardziej wieloznaczne słowo to "ba" - znaczy: upadek, uderzenie, balon, bajka.
- "Dzie" - znaczy gdzie, albo: baw się ze mną w jedzie pociąg z daleka.
- "Nie" to nie, ale najczęściej służy do przedrzeźniania mamy, która czegoś zabrania, a dziecko i tak robi co chce.
- "Ma" znaczy: nie ma i jest to doskonały przykład lenistwa panienki.
- Ostatnio powtarza też "daj" i "chodź", ale nie stosuje jeszcze do wydawania rozkazów.
- No i oczywiście "am" czyli smoczek teraz koniecznie mi daj!!!, a ostatnio pojawiło się "mniam mniam" które znaczy raczej jedzenie i picie, czasem mówi tak potrząc pożądliwie na żołędzie.
Wiosna wreszcie przyszła i my się z domu wyniosłyśmy do ogrodu. Już od rana Panna Lulu wyciąga buciki i staje przy drzwiach, trzeba ją namawiać, żeby może jednak najpierw zjadła śniadanie. Biega sobie po trawie, grzebie w kretowiskach ("nie, nie, nie" nie pomaga) i wkłada ziemię do kieszeni, ogląda z zaciekawieniem biedronki, mrówki i kowale. Wreszcie ma dużo przestrzeni i wiatr we włosach.
Niestety ciągłe przebywanie na dworze wiąże się ze stosowaniem jednorazówek. Tetra nie daje rady, wkłady chłonne też nie bardzo. Jest mi z tego powodu źle i mam wyrzuty sumienia, bo w sumie zużywamy więcej jednorazówek niż tetry, ale jak mi się panienka zalała kilka razy do kolan, to stwierdziłam, że jednak tak się nie da. Jak zrobi się naprawdę ciepło, to zupełnie zdejmiemy pieluchę i niech robi co chce i gdzie chce, może się wtedy wreszcie przekona do nocnika.
Z tym nocnikiem to też był niezły numer. Pewnego razu Panna Lulu wskazała go bardzo sugestywnie, została więc rozebrana, usiadła i zrobiła siusiu, a potem wstała i poszła się bawić. Wprawiłą nas tym w osłupienie i euforię, ale to był niestety jednorazowy wyczyn. Mimo wszystko udowodniła, że wie do czego to służy... tylko, że jej się nie chce. 

2 komentarze:

  1. Mnie też powtarzali "leń" tak do schyłku podstawówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdolni ale leniwi często daleko zachodzą w życiu :)

    OdpowiedzUsuń