środa, 14 stycznia 2015

Broimy, broimy!

Się syn rozbestwił nieprzyzwoicie. Skubany jest taki sprawny, że ledwo nadążam. Biega, włazi tam gdzie nie powinien, rozwala, przewraca, wyciąga... pfff. Oczywiście wszystko z najsłodszą miną na świecie - kochany urwis.
Nauczył się przesuwać krzesła, włazi na nie już od dawna, ale teraz nareszcie może dostać się na blaty kuchenne i w inne trudno dostępne do tej pory miejsca. Nie nadążam ze ściąganiem go. Pal licho, jak wysypie sól, gorzej jak sięgnie po nóż. Mam coraz mniej niedostępnych dla niego miejsc. W dodatku otwiera nieotwieralne do tej pory szuflady, co umożliwia mu grzebanie na przykład w śmieciach, o rozsypywaniu makaronu nie wspomnę.
Jakiś czas temu odkrył, że można coś wrzucić do kibelka, teraz okazało się, że można to jeszcze stamtąd wyjąć. Na szczęście drzwi do łazienki jeszcze nie otwiera. Ciężko mu też podnieść krzesło, więc w chwilach rozpaczy kładę wszystkie na podłodze i nie ma łażenia po blatach.
Chyba zaczyna się już Stach buntować (nie wiem czy to przeżyję). Jak coś jest nie po jego myśli kładzie się na plecach na podłodze i krzyczy. Z braku innych pomysłów kładę się koło niego i też krzyczę:)
A, i jeszcze ma fazę na noszenie, jak nie jest na rękach u mamy to w ryk (chyba, że jest akurat zajęty rozsypywaniem soli, albo grzebaniem w toalecie).
No dość już narzekania, wiem wiem, tylko na te moje kochane dzieci narzekam.
Stach za dużo nie mówi, ale coś już się ruszyło. Od jakiegoś czasu jest "mama" (serce rośnie), "tata" to było jego pierwsze słowo, więc w słowniku znajduje się już od jakiegoś czasu, podobnie jak "nie" i "tak". Ostatnio doszło "kaka" - kaczka i "baba" - balon. Nie wiem dlaczego tak wybiórczo, widocznie te słowa jakoś mu się spodobały. Próbuje też naśladować głosy zwierząt. Pies i krowa robią mniej więcej "wuuuu". I to by było na tyle.


Trochę go podcięłam maszynką, co spotkało się z powszechnym niezrozumieniem. Będziemy więc tedy zapuszczać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz