środa, 31 sierpnia 2011

Pocztówki z PRL-u odc. 1 - ciąża


Jak już wspominałam w pierwszym poście, mój początkowy pomysł na blog to było porównanie ciąży z czasów PRL-u i tej dzisiejszej. Mama zgubiła gdzieś swój pamiętnik z tamtego okresu… ale na szczęście trochę pamięta. Przedstawiam odcinek pierwszy – o ciąży w PRL-u, w formie wywiadu.



Ja: Co to znaczyło: być w ciąży w PRL-u?
Mama: W PRL-u stosunek do ciąży był dwojakiego rodzaju, po pierwsze traktowano ją jako coś niepożądanego i szybko się pozbywano (antykoncepcja leżała, polskie specyfiki były nieskuteczne – pamiętam takie hasła z tzw. drugiego obiegu: "chcesz mieć zdrowe noworodki stosuj polskie antyśrodki" i " tylko margaryna mleczna przeciw ciąży jest skuteczna"). Powszechny dostęp do aborcji w szpitalach powodował, że wiele kobiet traktowało ją jako środek antykoncepcyjny, inne środki to prezerwatywy (kiepskiej jakości) i tzw. stosunek przerywany. Zamożniejsze Polki usuwały ciążę w prywatnych gabinetach ginekologicznych, biedniejsze w szpitalach. Powody usuwania to najczęściej wielodzietność, strach przed nieślubnym dzieckiem, wygoda.
W pokoleniu moich rodziców ciąża była czynem wręcz patriotycznym – należało odrobić straty poniesione w II Wojnie Światowej i wyprodukować dużo nowych obywateli – przyszłych rąk do pracy, obrońców pokoju i socjalizmu, członków partii. W moim pokoleniu (tzw. echa wyżu demograficznego) ciąża pożądana była już czymś bardzo prywatnym. Państwo polskie nie było w stanie nastarczyć młodym mieszkań, do przedszkoli ustawiały się kolejki, szkoły były przepełnione. Młodzi rodzice w miastach powszechnie przyjęli model 2+2 lub nawet 2+1.

Jakie były wtedy zakazy? co specjaliści mówili o alkoholu i papierosach?
Powszechnie uważano, ze w ciąży nie można palić i pić - dotyczyło to w głównej mierze wykształconych i mieszkających w mieście. Jednak nawet w gronie intelektualistów nie zawsze przestrzegano tego restrykcyjnie, a w rodzinach biedniejszych, zwłaszcza patologicznych nie miało to specjalnego znaczenia. Zwykle dziewczyny rzucały palenie i popijanie w momencie, gdy dowiadywały się o ciąży, a nie zawsze od razu kobieta była tego świadoma! Nie robiło się tego profilaktycznie.

Czy sugerowano wtedy jakąś dietę?
Nie było żadnej wskazanej diety (raczej sposoby odżywiania polecano dopiero matkom karmiącym piersią, a tych nie było za dużo, bo pierś nie była w modzie). Uznawano, że przyszła matka może mieć dziwne upodobania jedzeniowe i w zależności od tego na co ma ochotę wróżono jakiej płci będzie dziecko (nie znam tego dokładnie) i druga sprawa – jeśli ładnie wyglądała w ciąży to chłopiec, jeśli brzydko (rozmyte rysy twarzy, fatalna cera) to dziewczynka (bo "zabiera" urodę). Należało łykać witaminy dla kobiet w ciąży i to wszystko.

Jakie badania się wtedy robiło?
Co światlejsze, zwłaszcza te chodzące prywatnie do lekarza, robiły co miesiąc badania - mocz i morfologię krwi, a na samym początku badanie czy nie ma konfliktu serologicznego między rodzicami. Były kobiety, które z lekarzem miały kontakt dopiero w czasie porodu (chyba, że zdarzyły sie powikłania) i dlatego z biegiem czasu wymuszono (ale jak? – nie mam pojęcia) 2 badania – na  początku i pod koniec ciąży.

Teraz dziewczyny szybko idą na zwolnienie, kiedyś chyba nie było tak łatwo?
Kobiety musiały pracować (liczył się każdy pracownik, no i pensje były nędzne). Matki pracujące (w znacznej liczbie byłe mieszkanki wsi które wyemigrowały do miast, a więc bez babci na miejscu) oddawały dzieci do licznych żłobków (nawet w systemie od poniedziałku rano do piątku po południu, widując dziecko tylko w sobotę i niedzielę), a potem do przedszkoli. W obu tych placówkach wychowywano dzieci w „odpowiednim duchu”. Żłobki i przedszkola znajdowały się często przy zakładach pracy. Ciąża w żaden sposób nie zagrażała pracy, o którą nie było trudno. Urlop macierzyński trwał 3 miesiące i najczęściej matki wracały potem do pracy (przysługiwały im jakieś przerwy na karmienie, ale dokładnie nie wiem, nie można ich było wysłać w delegacje poza miejscem zamieszkania do jakiegoś wieku dziecka – ale też nie wiem jak długo). Zwolnienia matek z powodu choroby dziecka nie budziły złych emocji.

Czy były udogodnienia dla kobiet w ciąży?
Podstawowym udogodnieniem dla kobiet w ciąży było przepuszczanie w niebotycznych kolejkach i, co trwa czasem do dzisiaj, ustępowanie miejsca w tramwaju/autobusie. Z tymi kolejkami nie było jednak łatwo – ciężarnych było sporo, a kolejki coraz dłuższe. Podchodzące bez kolejki ciężarówki budziły niedobre emocje i z biegiem czasu pozwalano im kupować nie od razu, tylko co którąś osobę kupującą normalnie.

Jak było z wyprawką? Wtedy przecież w sklepach było niewiele, jak sobie radzili przyszli rodzice?
Zgromadzenie wyprawki było nie lada sztuką! Wszystkiego brakowało. Jak już coś "rzucili" to bez względu na przeczucia co do płci kupowało się nie zważając na kolory. Ja zafundowałam przyszłemu potomkowi dwa kocyki – jeden w białoróżową, drugi w białoniebieską kratkę. Pieluchy można było dostać chyba bez problemu, gorzej było z ubrankami (przywoziło sie je z Czechosłowacji bo tam było dużo i ładne), łóżeczko trzeba było upolować (po Twoje jeździliśmy do Zgierza). W latach 80’ z pieluchami tetrowymi zrobiło się krucho, bo zapanowała moda na bawełniane spódnice, które szyło sie właśnie z pieluch (ufarbowanych). Wszystkie rzeczy najmodniejsze (majtki z suchą wkładką, ubranka na napy, plastikowe butelki – to dopiero był ósmy cud świata) przywoziło sie z zachodu.

Jak się wtedy ubierały ciężarne?
Powszechnie tuszowano ciążę - luźne sukienki, szale, lejbiki (dłuższe, luźne bluzy do spodni, ale nie bardzo wiem jak te spodnie były rozluźniane – ja nosiłam spodnie na początku, potem tylko w sukienkach). Dopiero  zaawansowaną ciążę było widać gołym okiem.

Czego uczono w szkole rodzenia?
Szkoła rodzenia stawała się modna i coraz więcej wykształconych kobiet z niej korzystało, ale tłumów nie było. Chodziły do niej wyłącznie przyszłe matki (ojcowie nie brali udziału). Uczono oddychania w czasie skurczów porodowych (bardzo mi się przydały), trochę fizjologii porodu i gimnastyki, ale  przede wszystkim pielęgnacji noworodka. Ja zapamiętałam  głównie jak ważne jest beknięcie po jedzeniu i ciągłe pojenie wodą (z glukozą) – konsekwentnie się tego trzymałam. Z taka sama atencją traktowano karmienie piersią jak też z butelki. Pamiętam, że niektóre kobiety z góry zakładały, ze piersią nie będą karmić (panowało przekonanie, że to może prowadzić do deformacji biustu)  i w związku z tym bandażowały po porodzie piersi.

Jakie wtedy panowały przesądy ciążowe?
Przesądy ciążowe – specjalnie ich nie znałam. Głównie związane były z tym, żeby na cos nie patrzeć (nie zapatrzeć się), bo to wpłynie na urodę dziecka - np. patrzenie w płomień = rumień na twarzy dziecka. Gładzenie ciężarówki po brzuchu miało zapewnić szczęście gładzącemu, za to ciężarna przy stole weselnym niedobrze wróżyła nowożeńcom.

I to chyba już wszystko.

Dziękuję za wywiad :)

1 komentarz: