Eko produkty

Mam potrzebę testowania różnych ekologicznych wynalazków. Denerwuje mnie ilość pompowanych w ziemię i wodę chemikaliów, produkcja śmieci, niepotrzebne zużywanie zasobów. Dlatego testuję coraz to nowe produkty ekologiczne, a jednorazowe zastępuję wielorazowymi. Celowo nie podaję producentów, nie zamierzam robić nikomu reklamy, chcę jedynie zachęcić Was do używania tego typu produktów.

Ałun amonowy
Dezodorant kupiłam ostatnio super naturalny - minerał zwany ałunem. Wygląda jak przezroczysty kamień i podobnie się zachowuje. Moczy się go i smaruje pod pachami - trochę czarna magia, bo kompletnie nie ma się wrażenia, że coś tam zostaje, ale działa. Nie zostawia zabrudzeń, nie pachnie i podobno jest znacznie lepszy niż zwykły dezodorant (opinia Maćka, ja aż tak bardzo go nie potrzebuję). Kosztował 14 zł i ma starczyć na rok stosowania.

Eko kule do prania
Nie zraziwszy się niepowodzeniem z orzechami piorącymi postanowiłam wypróbować eko kule. Są to kule, które wrzuca się do pralki i ... one piorą. W środku mają granulat, który ma jakieś cudowne ponoć właściwości i zużywa się po ok 150 praniach (w wersji, którą ja kupiłam), czyli na pół roku spokojnie starczy. Wypróbowałam - pierze:) Spiera nawet plamy po nazwijmy to "musztardzie" (wszystkie mamy wiedzą o co chodzi), więc jest nieźle. Oprócz tego, że kule piorą, to jeszcze zmiękczają, co jest dla mnie ważne ze względu na Pannę Lulu. Do tej pory pieluszki były strasznie sztywne i na początku musiałam je prasować, żeby zmiękczyć (czego nie lubię). Teraz już nie muszę, są wystarczająco miękkie (inna sprawa, że Panna Lulu jest twardzielką i szorstkie pieluszki jej nie straszne). Poza tym eko kule są hypoalergiczne (w świetle ostatnich rewelacji to dość istotne) i mają właściwości odkażające. Nie są może super ekonomiczne, ale chyba w sumie wychodzi taniej niż jakbym miała kupować płyn do prania, który kupowałam do tej pory, o proszkach dla dzieci nie wspomnę. No i są ekologiczne, a przecież o to tu przede wszystkim chodzi. Polecam:)

Kosmetyki dla dorosłych
Kosmetyki ekologiczne są niestety duuużo droższe, ale zdarzają się wyjątki. W jednej z bardziej znanych na polskim rynku sieci drogerii można znaleźć całkowicie ekologiczną linię kosmetyków. Opakowanie oznakowane jest etykietą "Vegan", co oznacza, że wszystkie składniki są pochodzenia roślinnego, a produkt nie był testowany na zwierzętach. W przypadku kosmetyków, które musimy z siebie spłukać naturalny skład jest dodatkowo istotny, bo substancje w większości są biodegradowalne i  nie zanieczyszczają środowiska. Z linii kosmetyków testowałam:
- szampon - jest ich kilka rodzajów w zależności od rodzaju włosów, próbowałam kilku - wszystkie bardzo dobre i pięknie pachną, za 200 ml trzeba zapłacić od 7 do 10 zł (w zależności, czy jest promocja czy nie), więc nie jest tak źle, używam regularnie,
- odżywkę do włosów - włosy po niej dobrze się rozczesują,
- żel pod prysznic - nie mam w stosunku do tego kosmetyku jakiś szczególnych wymagań - ładnie pachnie i ma naturalny skład - jest super, używam,
- mydło do rąk - j.w.,
- pomadka do ust - najważniejsze, że nie ma wazeliny, ma dobrą konsystencję i rzeczywiście chroni usta, kosztuje 4-5zł,
- krem do rąk - przyjemny, ładnie pachnie, ale dla mnie trochę za rzadki, może dobry dla pani prezes, ale kura domowa potrzebuje czegoś silniejszego,
- balsam do ciała - obłędnie pachnie, ale nie najlepiej się wchłania, mnie to aż tak bardzo nie przeszkadza, więc stosuję od czasu do czasu,
- krem do twarzy - ja mam niestety zbyt suchą skórę na zwykłe kremy,
- dezodorant - kupiłam jakiś czas temu i zupełnie nie spodobał mi się jego zapach - zdawał się potęgować brzydki zapach potu, wtedy był tylko jeden rodzaj, więcej nie próbowałam.

Olej kokosowy
Olej kokosowy bardzo dobrze się sprawdza jako balsam do ciała. W temperaturze pokojowej (ok. 20 stopni) znajduje się w formie stałej, dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy, skóra jest miękka i gładka. Kupiłam go jakiś czas temu, kiedy Panna Lulu miała jeszcze problemy z suchą skórą i niestety okazał się zbyt słabo nawilżający. Po kilku tygodniach stosowania wróciłam do mało ekologicznego emolientu (jednak bez olejów mineralnych). Teraz, kiedy problemy ze skórą Panny Lulu minęły, mam nadzieję bezpowrotnie, z powrotem zaczęłam ją smarować olejem kokosowym.   

Orzechy piorące
Staram się używać jak najbardziej naturalne środki czystości i detergenty. Kiedy kupiliśmy pralkę, postanowiłam wypróbować orzechy piorące. Są one nieco słabsze, niż klasyczne proszki i płyny do prania i powodują szarzenie białych rzeczy, ale przy ciuchach mniej zabrudzonych dają radę. Prałam w nich przez jakiś czas rzeczy Panny Lulu, bo eksperci twierdzą, że orzechy są wyjątkowo hipoalergiczne, ale ponieważ większość z nich jest jasna - zrezygnowałam. Miałam nadzieję, że razem z ekologicznym środkiem odkażającym do pieluch się sprawdzą, ale... Może to jest coś ze mną nie tak, może gdyby się tam coś pieniło, to bym w nie uwierzyła, ale jakoś mi nie wyszło. Niby ciuchy były czyste, choć z większymi plamami sobie orzechy nie radziły (zwykły proszek też by miał problem), ale czy po wypłukaniu ich w samej wodzie nie byłoby tak samo? Podobno są dwa gatunki - jedne lepsze, drugie gorsze - może trafiłam na te gorsze, nie wiem. Na razie orzechy leżą w kącie, może kiedyś jeszcze z nimi poeksperymentuję. 



Pasta do butów
W pastę do butów zaopatrzyłam się na targach ekologicznych, które w sumie mnie jednak zawiodły - były za małe, ale to pierwsza edycja... może w przyszłym roku będzie lepiej. Pasta nadaje się do czyszczenia wszelkiego rodzaju skór. Zawiera oleje roślinne i wosk pszczeli i choć nie była szczególnie tania - 35zł - to podobno jest bardzo wydajna. Ja wiem, że same skóry nie są szczególnie ekologiczne, choć jednak chyba bardziej od tych ekologicznymi okrzykniętych (przynajmniej się rozkładają), ale mam jeszcze sporo skórzanych rzeczy z nazwijmy to "poprzedniej epoki". Ostatnio wzbogaciłam się też w skórzaną torbę - ale używaną, więc się nie liczy. Pasta ma przyjemny zapach i ładnie natłuszcza skórę, jest bezbarwna. Jednym z powodów jej kupienia było to, że w naszym małym domku buty są wyeksponowane na otwartych półkach i Panna Lulu uwielbia się nimi bawić. Nie chcę, żeby miała kontakt z chemikaliami z tradycyjnych past.

Pasta do zębów dla dzieci
Ekologiczna pasta do zębów nie zawiera fluoru. Z jednej strony nie powinien być on podawany tak małym dzieciom, z drugiej prawdopodobnie wcale nie ma potrzeby dodawania go do past do zębów, bo wystarczająco dużo dostajemy go z pokarmem. W skład pasty wchodzi: kreda, woda, gliceryna roślinna, polisacharydy roślinne, mirra i olejek z kopru włoskiego. Składniki roślinne pochodzą z rolnictwa ekologicznego. Takie składniki umożliwiają usuwanie zanieczyszczeń, działają bakteriostatycznie i łagodząco. Gdyby tylko Panna Lulu chciała te zęby myć.



Płyn do kąpieli dla dzieci
Ponieważ Panna Lulu miewa problemy ze skórą, która czasem jest przesuszona, kupiłam jej płyn do kąpieli dla skóry atopowej. W skład preparatu wchodzi olejek ze słodkich migdałów (niestety na odległej pozycji) i lilia wodna. Niestety nie doczytałam składu przed zakupem, uległam etykietce "eko" i chociaż 99% składników jest pochodzenia naturalnego, to tylko 1% z nich pochodzi z rolnictwa ekologicznego. Stosuje się go bardzo przyjemnie, fajnie się pieni, ładnie pachnie, skóra dziecięcia jest gładka, ale następnym razem poszukam czegoś innej firmy (niestety nie znalazłam jeszcze ekologicznych kosmetyków produkcji polskiej, a bardzo bym chciała!). 

Płyn do mycia naczyń
Ekologiczny płyn do mycia naczyń nie posiada fosforu, fosforanów i enzymów pochodzenia zwierzęcego, zawiera za to glicerynę, która chroni dłonie. Produkt, który kupiłam nie jest może ekologiczny w 100%, bo nie zawiera samych produktów roślinnych, ale znajdujące się w nim substancje są łatwo biodegradowalne i nie zanieczyszczają środowiska. Posiada liczne certyfikaty, którym mam nadzieję można ufać - podobno są bardzo restrykcyjne. Litr płynu kosztował 19 zł i myślę, że posłuży mi koło 2 miesiące (po miesiącu ciągłego stosowania zużyłam około połowy). Mycie nim jest bardzo przyjemne, ładnie pachnie, wszystko zmywa, radzi sobie z tłuszczem. Nic tylko polecać, na pewno będę ten produkt kupować.


Płyn do płukania tkanin
Płyn do płukania tkanin nadaje ubraniom miękkość i zapach, nie jest jednak zalecany do prania pieluszek tetrowych, bo może zmniejszyć ich chłonność. I to zdaję się prawda, chyba, że Panna Lulu więcej siusia. Chyba nie zdecyduję się, żeby go jeszcze kupić, bo kule piorące zmiękczają również tkaniny, a z zapach nie jest wystarczająco intensywny, żeby mnie zadowolić. Produkt jest jednak godny polecenia - składniki aktywne są pochodzenia roślinnego, jest też hypoalergiczny.

Wielorazowe wkładki higieniczne
Kupując wielorazowe wkładki higieniczne wyszłam z założenia, że jeżeli mojemu dziecku pakuję w majtki tetrę, to sama nie mogę pozostać gorsza. Mówi się, że pieluszki wielorazowe to tony śmieci, policzcie sobie ile zużywacie podpasek i wkładek. Tampony są moim zdaniem najbardziej ekologiczne - jako wyrób z bawełny przynajmniej się dość szybko rozkłada.
Wkładki stosuję podczas okresu jako ubezpieczenie przy użyciu omówionych powyżej tamponów. Kiedy okres się kończy wystarczą same, również w nocy. Od samego początku wydały mi się bardzo wygodne. Są miłe w dotyku, proste w obsłudze (zapinane na nap) i mimo, że są grubsze niż jednorazowe, nie stanowi to problemu.
Nabyłam wkładki higieniczne polskiej firmy, flanelowe, bez zabezpieczającej warstwy PUL (jak w pieluszkach). Mimo to nie miałam najmniejszych problemów, są wystarczająco chłonne. Dostępne są w dwóch kolorach: białym i czerwonym. Te drugie zdecydowanie lepsze podczas okresu. Po użyciu należy wrzucić wkładkę do zimnej wody z solą na kilka godzin, a potem uprać, są więc łatwe w obsłudze.



Wielorazowe wkładki laktacyjne
Jakiś czas temu kupiłam sobie wielorazowe wkładki laktacyjne, żeby nie zużywać jednorazówek, nie śmiecić i w ogóle. Kupiłam wkładki flanelowe, choć wybór był spory - zdecydowałam się na nie ze względu na cenę. Nie chciałam wydawać zbyt dużo, bo nie byłam pewna, czy się sprawdzą. Jestem pozytywnie zaskoczona. Są bardzo przyjemne w dotyku i większe niż jednorazówki - co jest bardzo praktyczne (jednorazówki mi się przesuwały i miałam zalany stanik). Mam wrażenie, że leżą też lepiej i nie odznaczają się pod bluzką. Nie mają możliwości mocowania, ale nie przesuwają się jeżeli biustonosz jest bawełniany. Ja nie mam problemu z "przeciekaniem", tylko raz udało mi się je przemoczyć (w nocy - więc nie było tragedii), ale dziewczynom, które mają poleciłabym raczej wkładki z warstwą nieprzemakalną PUL. W opakowaniu były 3 pary i to mi w zupełności wystarcza przy praniu co 2 dni. Przed wrzuceniem do pralki należy je tylko wypłukać w zimnej wodzie. Nic prostszego. Polecam, bo jestem zadowolona... i ekologicznie i ekonomicznie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz