wtorek, 16 sierpnia 2011

Sportowo ciążowo

Postanowiłam się w ciąży nie obijać i trochę się poruszać. Oczywiście po skończeniu trzeciego miesiąca i po konsultacji z lekarzem. Z jednej strony, to podobno dobre dla dziecka (amerykańscy naukowcy tak stwierdzili), ale egoizm też miał tu coś do powiedzenia. Ruch przygotowuje podobno do wysiłku, jakim jest poród naturalny, zmniejsza ryzyko pojawienia się rozstępów, poprawia samopoczucie, zmniejsza dolegliwości związane z przeciążeniem kręgosłupa i krążeniem, ułatwia powrót do formy po wydaniu potomka na świat… itp. itd. – sport to zdrowie.
Przede wszystkim zaczęłam szukać w necie  jogi dla ciężarnych. Głównie dlatego, że jogę lubię i mnie nie nudzi jak inne aktywności. No i co się okazało? Jogi dla ciężarnych w Łodzi nie ma :( Możliwe, że trafiłam na jakąś lukę, bo słyszałam że kiedyś była. Dupa blada… w tej chwili żadna szkoła jogi, a powstają mam wrażenie jak grzyby po deszczu, nie prowadzi zajęć dla ciężarówek. Można oczywiście dołączyć do normalnej grupy, ale trener nie pozwala robić większości ćwiczeń, co to za frajda? Wszyscy wiszą na linach, a ty sobie siedzisz ze skrzyżowanymi nogami, ech… Zaczęłam więc ćwiczyć sama. Skonsultowałam się ze znajomym joginem, poczytałam artykuły, pooglądałam filmy i złożyłam sobie zestaw ćwiczeń, które staram się wykonywać regularnie.
Ale wiadomo jak to jest, jak się ćwiczy samemu… w związku z tym postanowiłam chodzić na to, co jest. Jedyne zajęcia dla kobiet w ciąży jakie udało mi się znaleźć to „Aktywne 9 miesięcy”. Niby jest to fajnie, ćwiczenia dostosowane dla ciężarnych, skonstruowane tak, żeby trenować odpowiednie partie mięśni… tylko, że ja nie znoszę fitnessu. Fitness mnie nudzi potwornie, nigdy nie wytrzymałam na aerobiku dłużej niż 3 zajęcia, a było to w czasie, w którym bardzo chciałam schudnąć. Lubię taniec, jogę i sztuki walki – tych ostatnich w ciąży nie polecam:) Ale czego się nie robi dla przyszłego potomka, no i dla siebie, żeby potomka możliwie bezproblemowo urodzić. Więc chodzę na te „Aktywne 9 miesięcy” z małymi przerwami i chodzić będę chyba do końca.
To jednak nie wszystko, przed ciążą byłam umiarkowanie aktywna, teraz się rozkręciłam. Chodzę również na basen. Basen też mnie przed ciążą nudził, chociaż pływam nieźle, bo mnie rodzice ciągali po jakiś szkółkach jak byłam mała. Jednak pływanie od ściany do ściany jakoś mnie nie przekonuje. Mimo wszystko pływam, czuje jak mi się boki rozciągają i kręgosłup odciąża, jest nieźle. Oczywiście baseny uczelniane, czyli te tańsze i czystsze (w moim przekonaniu), w wakacje są pozamykane… horror jakiś.
Puenta z moich wynurzeń jest taka – mało jest zajęć dla kobiet w ciąży w moim pięknym mieście, co wcale mi się nie podoba. Nie wiem, czy ciężarówki są tak mało aktywne i klubom nie opłaca się prowadzić tego typu zajęć? Obawiam się, że po urodzeniu dzidiołka będzie podobnie – zajęć dla mam z dziećmi… brak :(

1 komentarz:

  1. ja mam to szczescie ze pracuje w centrum sportowym i u nas sa jakies zajecia, ale nie za duzo....co z tego skoro i tak nie wolno mi nic robic.

    OdpowiedzUsuń