wtorek, 27 września 2011

Baby chill out

Zdarzało mi się zamartwiać byle czym, płakać z byle powodu i dołować bez potrzeby. Dlatego bardzo bałam się baby blues, że będę do niczego i nie podołam roli. Maciek obiecywał mnie wspierać, mówił, że sobie poradzimy mimo to.
Ale na szczęście baby blues mnie na razie omija szerokim łukiem. Teoretycznie pojawia się 3-4 dni po porodzie, co jest związane ze zmianami hormonalnymi, a Pannie Lulu stuknął już równy tydzień. Mam więc nadzieję, że deprecha się nie pojawi.
Zamiast tego mam niesamowity baby chill out. Już od pierwszych chwil, kiedy Panna Lulu urodziła się owinięta pępowiną i teoretycznie mogłabym się martwić, wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Wstąpił we mnie jakiś fantastyczny, kojący optymizm i spokój. Miałam na początku problemy z laktacją, przez pierwsze dwa dni zupełnie nie produkowałam pokarmu, ale byłam przekonana, że moje piersi podołają wyzwaniu i chyba rzeczywiście laktacja zaczyna się normować. Panna Lulu nie jest aniołkiem i lubi sobie czasem popłakać (szczególnie w nocy). Wiem, że coś do mnie mówi, ale nie do końca rozumiem co. Wiem jednak, że musi upłynąć trochę czasu zanim się poznamy i oswoimy ze sobą, kiedy jej komunikaty zostaną bezbłędnie rozszyfrowane. Nie martwi mnie jej płacz, nie płaczę razem z nią, wiem, że nie dzieje jej się krzywda. Oczywiście nie zostawiam jej z tym, ale próbuję pomóc. Nie zawsze wychodzi, ale znamy się tak mało.
Mój spokój powoli udziela się też innym. Nie wyobrażam sobie, jak bardzo byłabym wściekła na babcię, która ze łzami w oczach proponowała mi 5 litrów bawarki na pobudzenie laktacji. Kiedyś szlag by mnie trafił, że histeryzuje zamiast mnie wspierać. Teraz łagodnym tonem wytłumaczyłam, że dziękuję, że bawarka jednak nie, że wszystko będzie dobrze.
Maciek też czuje się coraz bardziej pewnie. Na początku przejmował się, że nie rozumie o co Pannie Lulu chodzi, on jest taki analityczny:) Przekonałam go jednak chyba, że lepiej skupić się na poznawaniu niż przejmowaniu.
Niech mnie ten stan już nigdy nie opuszcza, jest mi z tym bardzo dobrze.       

1 komentarz: