poniedziałek, 9 lipca 2012

Lekcje przyrody

Panna Lulu poznaje świat wszystkimi zmysłami. Ogląda, dotyka, słucha, wącha i smakuje. Od kiedy na drzewach pojawiły się liście pokazuję Pannie Lulu jaki świat jest piękny. Miziam ją gałązką modrzewia, którą sama uwielbiam głaskać, bo igły są takie miłe w dotyku. Pozwalam jej złapać igły świerku i jodły i pobawić się szyszką.
Panna Lulu jest zainteresowana liśćmi i kwiatami, które jej pokazuję i podaję. Czasem nawet zgadzam się, żeby wzięła coś do buzi, posmakowała. Często leżymy na trawie i maleństwo wyrywa źdźbła łapkami oczywiście próbuje je również zjadać, ale najczęściej wypluwa. Rzadko się zdarza, że trzeba jej coś wyjmować albo zabierać.
Fascynujące są również mrówki i inne owady. Do niedawna sporo tych małych stworzeń mieszkało u nas w domu. Teściowa wydała im wojnę i choć mi się to nie podoba i nie lubię zabijania nawet mrówek, ale zaczęły się robić bezczelne, więc przymknęłam oko.Tępienie os odbyło się już za moim przyzwoleniem - bałam się o Pannę Lulu.
Czasem odwiedza nas kot, którego dokarmiam głównie zimą, ale przychodzi przez cały rok. Kot jest parchaty, dość dziki i wiecznie poharatany, ale przeciąga się, drapie za uchem i przechadza majestatycznie. Panna Lulu uwielbia go obserwować. Jest to zdecydowanie ciekawszy obiekt niż ludzie, tych wokoło jest przecież znacznie więcej.
Przychodzą do nas również psy sąsiadów - rodziny Maćka. Panna Lulu bardzo lubi podziwiać starego boksera babci. Kiedy babcia próbuje zwrócić jej uwagę nie ma najmniejszych szans w tej konkurencji z własnym psem.
Chciałabym, żeby Panna Lulu lubiła przyrodę tak jak ja, żeby ją szanowała i o nią dbała. Mam nadzieję, że miejsce, w którym mieszkamy zrobi swoje, ale czemu nie zaszczepiać dobrych wzorców od najmłodszych lat?
Nad morzem było oczywiście mnóstwo pamiątek i innej tandety. Nie mogłam sobie odmówić i kupowałam Pannie Lulu paskudne plastikowe owady za 1 zł. Oczywiście większość pogubiła, małe to to, a z wózka przecież tak fajnie się wszystko wyrzuca. Zrobiłam to głównie po to, by walczyć z własnymi fobiami i na przekór im oswajać córkę z chrząszczami i pająkami. Mam tylko nadzieję, że mi któryś nie wpadnie w nocy do łóżka... bo mogę pobudzić towarzystwo...    

1 komentarz:

  1. widzę, że mamy podejście bardzo podobne i z racji tego miło mi sie czytało, co napisałaś. nie każdy jednak sądzi tak samo. gdy pozostawiłam Ignasia na chwile pod opieka kogos innego dowiedziałam sie, że zajety był rozdeptywaniem mrówek. ze strony tymczasowego opiekuna nie było tłumaczenia, tylko aplauz, w związku z czym mam do tej pory ogromny problem w wyperswadowaniu kwiatosławowi zabijania żyjątek...

    OdpowiedzUsuń