piątek, 15 marca 2013

Czarnowidztwo

Jestem z natury optymistką, nic złego nie może mi się przytrafić, mam przecież super moce:) Dobra, myślałam tak dopóki nie złamałam sobie nogi, teraz myślę trochę bardziej racjonalnie. Ale optymizm pozostał, nie przejmuję się zbytnio, ufam, że problemy same się rozwiążą, traktor skręci na najbliższym skrzyżowaniu i nie będzie trzeba go wyprzedzać... i tak dalej.
Czasem jednak trzeba przygotować się psychicznie na różne mniejsze i większe i większe katastrofy. Te większe jako optymistka odrzucam na wstępie, albo zupełnie nie przychodzą mi do głowy, ale te mniejsze trzeba przecież rozpracować. To taki mechanizm obronny, żeby przygotować się na trudności, a potem mile się rozczarować. Na przykład, że na egzaminie nie dostanie się piątki albo, że pogoda w wakacje będzie fatalna. Można sobie wtedy wytłumaczyć, że i tak będzie super, zaplanować to i owo, przygotować plan awaryjny.
Tym razem wymyśliłam sobie, że prawdziwym wyzwaniem będą bliźnięta. Nie mamy żadnych w rodzinie, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. Ubzdurałąm sobie, że większe mdłości niż w pierwszej ciąży, spory brzuch to napewno to. Ponieważ nie lubię być kłuta i postanowiłam tym razem prowadzić ciążę na koszt państwa, więc ani wyników bety, ani wcześniejszego USG nie było. Mogłam się nakręcać przez kilka ładnych tygodni. Co więcej udało mi się w to wciągnąć rodzinę i znajomych. Maciek już nawet zaczął szukać samochodów odpowiednich dla trójki dzieci. 
Bliżniaki to z jednej strony podwójne szczęście, ale jednak byłoby ciężko. I tak się obawiam, że panna Lulu będzie miała nas za mało, że nie będę jej poświęcać tyle czasu co powinnam. Przy bliźniętach byłaby masakra. Do chusty obu się nie da, karmić przez sen też nie bardzo, a jeszcze to wszystko ogarnąć... Poza tym ciąża bliźniacza jest często zagrożona, zdarza się, że trzeba iść do szpitala, albo leżeć plackiem przez ostatni okres ciąży (oczywiście w pojedynczej ciaży też się taka zdarza, ale przypominam, że jestem optymistką). Nie wyobrażam sobie zostawić Panny Lulu na kilka dni samej, nawet z Maćkiem, uschłabym z tęsknoty. Kolejne problemy z bliźniakami to mała szansa na poród naturalny, a ja bardzo chę rodzić naturalnie, najlepiej w domu.
Na badaniu USG odetchnęliśmy z ulgą. Miło się rozczarowaliśmy. A myślenie o samochodzie dla trójki dzieci możemy jeszcze odłożyć w czasie:)   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz