czwartek, 2 stycznia 2014

Brudno wszędzie

Postanowiłam podsumować 2013 nietypowo, wspominając po kolei rodzaje śmieci, które poniewierały się po podłodze domku. Są to bowiem nieczystości, które opowiadają pewną historię. Owszem, przyznaję, jestem nieco pedantyczna, ale tylko troszkę. Z owym brudem walczyłam ile mi sił starczyło, walczyłam mężnie.
1. błoto - jak już stopniały śniegi (gdzieś w połowie roku), pojawiło się błoto. Przed domkiem, który ma drzwi na stronę północną powstała łysa plama, na której nijak nie chciała wyrosnąć trawa. Maciek postanowił przedłużyć taras i plamę zakryć. I jak do tej pory ilości błota były znikome, to potem... potworność. Najpierw taras miał być z podkładów kolejowych i... powstał... ale śmierdział. Ktoś nam powiedział, że to toksyczne, więc został zdemontowany. Jego powstanie wiązało się z rozgrzebaniem sporego kawałka trawnika przed samym domkiem, rezultat wiadomy - tony błota w mieszkaniu. To był pierwszy trymestr ciąży ze Stachem, chodziłam nieprzytomna i bez sił witalnych porzygując co chwila. Fukałam straszliwie, że nie mam siły co chwila zamiatać. Aż wreszcie powstał nowy taras przy asyście Panny Lulu. Wtedy właśnie w jej sercu narodziła się miłość do śrubek.

2. piasek - w połowie roku (tej prawdziwej) rozpoczęła się budowa i przywieźli tony piachu. Równolegle powstała piaskownica, ale góry przypominające wydmy nadmorskie były dla Panny Lulu bardziej atrakcyjne. Nie byłam w stanie jej upilnować, więc wspinała się i biegała i zjeżdżała i nic jej się złego nie stało. A ja tylko od czasu do czasu piasek z majtek wysypywałam, bo rozpoczął się okres odpieluchowywania panienki.
3. słoma - przez pewien czas nie brudziło się za bardzo, na budowie stawiano konstrukcję drewnianą, a piaskownica się trochę znudziła, ale sielanka nie trwała zbyt długo. Zaczęło się zwożenie słomy, przycinanie belek słomianych, strzyżenie. A słomę niełatwo się czyści, bo włazi w wycieraczki, dywaniki, kryje się pod meblami, trudny przeciwnik, zwłaszcza jak się jest w zaawansowanej ciąży. Oj ciężko było...

4. błoto - potem nam rozkopali pół trawnika kładąc oczyszczalnię ścieków i niwelując teren koło domu. Nie było szans, żeby trawa choć trochę związała, więc znowu błoto. Ale tym razem łatwiej, bo już nie w ciąży. Z dwójką dzieci nawet odkurzacz włączyć, to niewielki problem - młodsze usypia, a starsze kombinuje jak przejąć sprzęt.
Mimo brudu rok niesamowity, bo i Stach i dom i panienka rośnie i gada. Bardzo intensywny, często męczący, ale w sumie dobry. A niedługo (może już jutro? jak przestanie śmierdzieć lakier na podłodze) przeprowadzka (powolutku bo przecież niedaleko).

1 komentarz:

  1. Świetny, interesujący ekoblog :). Jakże miło się czyta piękne wypociny osób o takich samych zainteresowaniach. Nasz rok może był mniej brudzący ale równie pracowity. I niech dalej "i Stach i dom i panienka rośnie i gada."

    OdpowiedzUsuń