wtorek, 14 kwietnia 2015

Probiotyki

Przegraliśmy niestety batalię o Stacha bezantybiotykowego. Nie udało się, był taki bidny i słaby, że się ugięłam... i dałam... i ozdrowiał. No trudno, czasem trzeba. Całą rodzinę dopadło, tylko ja się jakoś uchowałam, mądra ta natura, matka musi być na chodzie:) Panna Lulu obeszła się bez antybiotyków, silniejsza jest, starsza i pierwsze dziecko w dodatku. Za to chłopaki na ostrych lekach.
Przez to wszystko cieszę się, że jeszcze karmię, choć już mam dość, ale po pierwsze: podczas choroby syn nie chciał niczego innego, a po drugie mikroflorę sobie dzięki temu trochę odbuduje.
W ramach odbudowywania mikroflory syn nie próżnuje prócz piersi wsadza do gęby co popadnie, przyjął nawet dwie garście ziemi (róże przesadzałam, nie mogłam interweniować).


Na zdjęciu rozkoszny skok paszczą na poduszkę :) jeszcze przed choróbskiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz