poniedziałek, 22 sierpnia 2011

W kwestii GMO

Zdecydowałam się na blog trochę ekologiczny, więc powinnam się w tej sprawie wypowiedzieć. Chociaż trochę:) Kiedyś byłam wielką zwolenniczką organizmów modyfikowanych genetycznie i nadal trochę jestem. Najbardziej tych mikro – bakterii i grzybów, które mogą być wykorzystywane w wielu gałęziach przemysłu, a także do rozkładu różnorodnych odpadów. Modyfikacja roślin również mogłaby przynieść dobre efekty – rośliny bardziej odporne na suszę, dające owoce wzbogacone o dodatkowe wartości odżywcze, antyoksydanty, antybiotyki, czy nawet szczepionki. Kiedyś myślałam, że taka będzie przyszłość, że GMO zmniejszy głód na świecie, będzie walczyć z chorobami i zanieczyszczeniem.
Kiedyś byłam naiwną idealistką, nie sądziłam, że rynek opanują korporacje. A korporacje nie są fajne. Od jakiegoś czasu zagarniają wszystko co się da z masową świadomością włącznie. Niby jesteśmy wolni, żyjemy w demokracji, mamy wybór, ale ze wszystkich stron bombardują nas reklamami, mamią niedopowiedzeniami, albo wręcz kłamstwami… wodzą za nos, a my się dajemy. Bardzo bym chciała być świadomym konsumentem, który potrafi wybrać tylko najlepsze produkty, najbardziej naturalne i wyprodukowane bez wykorzystywania innych, słabszych. Niestety często wygrywa wygoda i lenistwo… i tu nas mają.
Podsumowując, idea GMO mogłaby być szczytna i zrobić wiele dobrego… gdyby nie korporacje. W Stanach opanowały prawie całe rolnictwo zastępując różnorodne odmiany roślin uprawnych, odmianami GMO. Zmniejsza to bioróżnorodność na polach i… na talerzach. Najczęściej rośliny, którymi karmią nas korporacje są odporne na pestycydy – oczywiście pestycydy produkowane przez te same korporacje… oczywiście świństwo straszne. Zdarza się też, że rośliny same te pestycydy produkują… i ja mam to jeść? O wpływie GMO na zdrowie ekologowie mają wyrobione zdanie, możecie o tym poczytać w niezliczonych artykułach. Ja mam do tego pewien dystans, bo tak naprawdę mało wiemy, musi upłynąć wiele lat… czekamy więc… i tak najpierw zachorują Amerykanie, może będziemy się mogli wtedy jeszcze wycofać.
W Polsce jeszcze GMO nie mamy i jest szansa, że mieć nie będziemy. Ważą się losy ustawy, zieloni protestują. Może im się uda polityków przekonać, chociaż jakoś w tych polityków nie wierzę. Jedyne co mnie pociesza to to, że uprawa GMO dotyczy głównie soi, kukurydzy i bawełny, a tego u nas nie sieją (choć jeść będziemy). I jeszcze jedno – mam nadzieję, że polski rolnik to tradycjonalista i na wynalazki się nie zgodzi… oby. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz