czwartek, 13 października 2011

Tabelki

W pracy przezywali mnie „pani tabelka” bo lubiłam mieć pewne rzeczy uporządkowane. Towarzystwo było chaotyczne i twierdziło, że moje metody są do chrzanu… ale potem moje tabelki krążyły, były wykorzystywane i w końcu zostały docenione. Tabelki dotyczyły kwestii zawodowych, a ściślej marketingowych i według mnie bardzo pomagały w codziennych obowiązkach.
W domu tabelek nie prowadzę, robię tylko listy zakupów :) Za to przed porodem zaopatrzyłam się w „Dzienniczek dnia i nocy maluszka”. To taki zeszyt, w którym zapisuje się dobową aktywność dziecka, informacje kiedy śpi, je, robi kupkę i siusiu, a kiedy się bawi. Jest trochę miejsca na notatki i sprawozdania z wizyt u specjalistów. Muszę stwierdzić, że bardzo mi się to przydaje. Wiem dzięki temu ile razy Panna Lulu je i jak długo śpi, a w pierwszych miesiącach i przy karmieniu piersią jest to dość ważne. Poza tym próbuję wprowadzić trochę ładu w nasze życie i mimo, że teoretycznie karmię na żądanie, staram się, żeby przerwy nie były krótsze niż półtorej i dłuższe niż trzy godziny (w nocy dłużej, jak się da oczywiście :). Nie mam tu na myśli wprowadzania sztywnego harmonogramu, o to to nie, po prostu troszkę normalności.
Analizując tabelki wywnioskowałam między innymi to, że Panna Lulu jest za krótko karmiona (tak było na początku). Ubzdurałam sobie, że należy karmić koło 20 minut, przez co dziecko przysypiające co chwila przy piersi, było głodne i płakało. Jak jadło dwukrotnie z krótką przerwą - było wszystko dobrze. Dzięki dzienniczkowi obserwuję humorki mojej córeczki, staram się zwracać uwagę jak często zasypia przy piersi, a kiedy trzeba Pannę Lulu lulać. Przyglądam się też jej zachowaniom nocnym i mam nadzieję, że już niedługo to karmienie koło 3 będzie można opuścić :)
Nie wspominam o tym, żeby jakoś szczególnie namawiać do tego typu notatek. U mnie się sprawdzają. Dzienniczek jest ładnie wydany i cieszę się, że się na niego zdecydowałam – będzie z niego fajna pamiątka. Oczywiście tabelki można sobie robić samemu, ale chyba, jak skończę ten zeszyt przestanę robić notatki – wszystko już będzie przecież chodzić jak w zegarku ;) prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz