Trzy spore
imprezy dzień po dniu to jednak dla trzymiesięcznej kruszyny sporo wrażeń.
Wigilia najpierw u rodziców, później u wujków. Głośno, ruch, światło, nowe
twarze, wszyscy chcą dotknąć choćby nóżkę. Od samego początku była w chuście.
Postanowiliśmy, że tak właśnie będziemy próbowali ją uchronić przed nadmiarem
wrażeń. Żadnego noszenia przez babcie, żadnego przechodzenia z rąk do rąk – na
to będzie czas kiedy indziej. Mnie było trochę mniej wygodnie, ciężko było
cokolwiek zjeść (może to i lepiej – pierwszy raz się nie przejadłam), musiałam
wstawać od stołu i bujać Pannę Lulu kiedy kwękała, ale trudno… czego się nie
robi dla dziecka. Co prawda obudziła się w pewnym momencie i długo nie chciała
zasnąć, ale po powrocie do domu kolędy zadziałały jak kołysanki i w końcu Panna
Lulu poszła spać. Spała całkiem spokojnie – znak, że chusta zdała egzamin.
Pierwszego dnia
Świąt byliśmy zaproszeni na chrzciny kolegi Panny Lulu – 4,5 miesięcznego synka
mojej przyjaciółki. Masza, ceremonia, a potem obiad – wszystko w chuście. Tym
razem moje maleństwo przespało prawie cała imprezę. Nawet chóralne śpiewanie
jej nie ruszało. Budziła się tylko na przewijanie i karmienie.
Wczorajszy
dzień też prawie cały przespała. Nawet karmiłam ją na śpiocha, bo płakała ze
zmęczenia jak ją przystawiałam do piersi. Obiad u rodziców Maćka też
przesiedziała w chuście, bo choć zna miejsce i twarze, to jednak było sporo
wrażeń.
Myślę, że bez
chusty byłoby ciężko. Panna Lulu miałaby problem z poradzeniem sobie z taką
ilością bodźców, jest jeszcze taka maleńka. Przytulona do mnie czuła się
bezpiecznie, koiła ją bliskość i bicie mojego serca. Była bardzo spokojna, nie
płakała, nie prężyła się. Dopiero w domu trochę ten nadmiar wrażeń z niej
wychodził, ale myślę, że bez chusty byłoby dużo gorzej. Mnie bolą trochę od
tego wszystkiego plecy, ale było warto.
tak tak babcia sie zali ze nie pozwalasz dziecka dotykac....
OdpowiedzUsuń