piątek, 20 kwietnia 2012

7 miesięcy temu...

7 miesięcy temu urodziłam Pannę Lulu. Dziwnie ten czas płynie, kiedy pojawia się dziecko. Z jednej strony wydaje się, że to było tak niedawno, z drugiej, że minęły wieki. Już nie za dobrze pamiętam jaka była wtedy mała, jaka nieporadna. Teraz wierzga na prawo i lewo, zaczęła się trochę obracać na brzuch, manipuluje smoczkiem wkładając i wyjmując z buzi nawet przez sen, ćwiczy chwyt pęsetkowy, macha łapkami i prawie siada. Niesamowite jak bardzo zmieniła się jej świadomość, stała się już taka kontaktowa. Poza tym urosła, trochę w szerz, bardziej wzdłuż. Ciągle jest dość mała jak na swój wiek, taka szczupłą żmijka.
Panna Lulu poznaje coraz więcej smaków. Jadła już ziemniaki, marchewkę, pietruszkę, brokuły (to jedyne za czym nie przepada), królika (ja przestałam jeść mięso, Panna Lulu zaczęła), kaszę jaglaną, jabłko, dynię, kaszkę mannę i ryżową. Jest wielką amatorką papek, wcina aż jej się uszy trzęsą. Mam nadzieję, że to oznacza, że raczej nie będzie niejadkiem. W pewnym momencie zaczęła urządzać za to awantury przy piersi, ale jej przeszło. Albo ząbkowanie, albo nie miała ochoty, cholera wie.
Coraz trudniej mi ją uśpić w domu w ciągu dnia. Najlepiej zasypia w wózku (co skutkuje długimi spacerami, żeby się dziecko chociaż trochę przespało) i w samochodzie. Wieczorem na szczęście zasypia po kąpieli przy piersi (rytuały się przydają) bez większych problemów. A jak się w dzień jest niewyspana to jest paskudną marudą i trudno ją czymś zabawić. Jak jest zadowolona dość długo potrafi się bawić sama zabawkami, albo na macie, ale jak jej się znudzi... masakra. Staram się jej zapewniać jakieś atrakcje w ciągu dnia - gdzieś ją zabrać, zmienić otoczenie, z ludźmi spotkać, ale nie zawsze się da.
Panna Lulu zupełnie wyrosła z otulaczy dla najmłodszych i teraz nosi all size. Ręczniczki też już poszły w odstawkę, zastąpiły je pieluszki tetrowe - większe i bardziej chłonne. Miałam mały niedobór tetry, za mało kupiłam za pierwszym razem, ale poratowały mnie dzieciate przyjaciółki oddając używane po swoich dzieciach (używanych do buzi, nie do pupy). Kwintesencja ekorodzicielstwa:)

4 komentarze:

  1. Teraz bedzie coraz ciekawiej... I bardzo, bardzo polwcam nagrywanie filmow. Szokujace, jak szybko zapominamy minki, gaworzenia, te nieporadne ruchy.
    I wszystkiego naj dla Lulu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kręcimy filmy, a jakże:) jest tylko jeden problem, Panna Lulu to urodzona modelka, jak widzi aparat, od razu pozuje - zastyga i wgapia się w obiektyw

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z kolei mam setki ujec, gdzie dziecie zaprzestaje wykonywanej czynnosci po to, by rzucic sie na aparat :D

    OdpowiedzUsuń