piątek, 13 kwietnia 2012

Prawie weganka

Postanowiłam przestać jeść mięso. Jakoś mi ostatnio nie smakowało, nie miałam na nie ochoty. Poza tym mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach nie jest ono szczególnie zdrowe. W wędliny pakowane są ogromne ilości konserwantów i ulepszaczy, mięso często jest "podrasowane" i nieświeże. Poza tym przeszkadza mi to, co dzieje się ze zwierzętami, zarówno podczas hodowli, jak i uboju. Dość długo starałam się o tym po prostu nie myśleć, ale ileż można.
Od dłuższego czasu przygotowywałam się do tej decyzji, bo wiedziałam, że nie przyjdzie mi to łatwo. Po urodzeniu Panny Lulu zaczęłam odżywiać się znacznie bardziej zdrowo (w czasie ciąży jakoś mi to nie przyszło do głowy - lepiej późno niż wcale). Jem dużo warzyw, odkrywam kasze i rośliny strączkowe, testuję nowe przepisy - najczęściej wegetariańskie. Przez ostatnich kilka miesięcy mięso gościło na naszym stole coraz rzadziej. Często robiłam dwie wersje potrawy - mięsną dla Maćka i wegetariańską dla siebie.Ograniczenie mięsa w diecie Maćkowi nie przeszkadzało, nie narzeka na brak schabowego z ziemniaczkami. Na szczęście lubi moją kuchnię i zgadza się na eksperymenty. Mimo wszystko nie podejrzewałam go, że postanowi solidarnie ze mną przestać jeść mięso w ogóle. Na razie na dwa tygodnie - żeby zobaczyć, oswoić się, nie deklarować na wieki... ale to już coś.      
I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w związku z podejrzeniami skazy białkowej u Panny Lulu odstawiłam całkowicie nabiał. Przeszłam na mleko i sery kozie, niestety - problemy wróciły, więc odstawiłam i je. Trochę mnie to denerwuje, bo nabiał uwielbiam... trudno, jakoś się przemęczę. Za jakiś czas zrobię próbę i może się okaże, że uczulenie przeszło, albo to wcale nie było to.
Muszę więc kombinować, dbać o dietę, doszkalać się, żeby mi czegoś nie zabrakło. Zasmakował mi sezam - bogate źródło wapnia i amarantus, który ma dużo białka i żelaza. Doszło nawet do tego, że zrobiłam sobie mleczko i twarożek z migdałów - całkiem niezłe. Brakuje mi często jakiś nabiałowych szaleństw - uwielbiam na przykład muesli z jogurtem naturalnym. Sypałam wszystkie ziarna, które mi się nawinęły i dorzucałam jeszcze jakiś dżem (aktualnie z dżemami również muszę się ograniczać, bo podejrzewam, że truskawki i maliny też Pannę Lulu uczulają). Z tęsknoty do mesli opracowałam taki oto deser: płatki owsiane, słonecznik, płatki migdałowe, sezam, amarantus i miód - należy dokładnie wymieszać, żeby miód oblepił dokładnie resztę składników. Bardzo mi smakuje, mam tylko nadzieję, że się Panna Lulu na miód nie uczuli, ech...
A dzisiaj na obiad kotlety z soczewicy z kaszą gryczaną i pieczarkami. Mniam...:)  

4 komentarze:

  1. Ja nie jadłam mięsa 12 lat, aż do ciąży, kiedy z powodu ciągłego haftowania i diety cukrzycowej miałam tak kiepskie wyniki, że inaczej nie udało mi się ich naprawić. Teraz też jem mięso bo bym chyba padła karmiąc ale kiedy bobas się odessie mam nadzieję wrócić do poprzedniej diety. Fajna, smaczna, zdrowa i duch spokojniejszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też mam ochotę przejść na dietę wegetariańską, również nie jestem jakąs mega fanką mięsa i niezbyt mi smakuje :)
    tylko co jeść zamiast mięsa ? jak dostarczyć białko organizmowi kiedy nie lubi się roślin strączkowych ? :(

    pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga:
    verde-scuro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wegetarianie jedzą nabiał, jaja i ryby, więc na brak białka nie powinni narzekać. To weganie mogą mieć z tym problem, bo decydują się na jedzenie produktów wyłącznie pochodzenia roślinnego.
    A do strączkowych też się musiałam przekonywać (cały czas się przekonuję), zasmakowała mi ciecierzyca, zaakceptowałam soczewicę, ale w bardziej wymyślnych potrawach (sama mi nie bardzo smakuje), z fasolą i groszkiem ciągle jestem na bakier.
    Dużo białka jest też w amarantusie - moje ostatnie odkrycie - można go jeść samego jako przekąska, albo dodawać do potraw.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. jak już się człowiek do soczewicy przekona, to trudno ją porzucic dla czegos innego. :)
    jest pewna teoria mówiąca, że nieprawdą jest nagonka do spożywania horrendalnych ilości białka. ponoć bliżej nam do krowy niż drapieżcy, zważywszy na układ pokarmowy. i gdy się zerknie na zawartość białka w mleku ludzkim i porówna z kocim, to różnica też jest ogromna i zastanawiająca.

    PS. Ryba tez mięso. Semi-wegetarianie jedzą ryby i owoce morza. I bodajże kurę.
    powodzenia!

    OdpowiedzUsuń