„Jeszcze ci nie
wymyśliłam najpiękniejszej nazwy” – tak śpiewam Pannie Lulu przed zaśnięciem
słowami Agnieszki Osieckiej. I wymyślam te nazwy, imiona, przezwiska, bo lubię,
bo jakoś się składa. W zależności od sytuacji, od lotności umysłu i nowych
umiejętności mojej córeczki. I tak oto:
Panna Lulu –
artystyczny przydomek blogowy, używany praktycznie tylko tutaj, ewentualnie
przez znajomych blogo-czytelników.
Łucja – imię
prawdziwe, tak będzie miała w dowodzie, paszporcie i prawie jazdy. Długo
zastanawialiśmy się nad imieniem dla córki. Zależało nam, żeby nie było zbyt
popularne, żeby się ładnie odmieniało i zdrabniało i fajnie brzmiało po
angielsku (gdyby dziecko chciało kiedyś pojechać w świat). Łucja to imię, które
spodobało mi się w dzieciństwie, kiedy to wczytywałam się w fantastyczny świat
Narnii.
Lusia, Luśka,
Lusieńka – takie zdrobnienia stosujemy, inaczej trudno. Zdaję sobie sprawę, że rodzice
nazywają tak również dziewczęta o innych imionach.
Kluseczka – był
moment kiedy Panna Lulu nabrała trochę kształtów i stała się małym pulpecikiem.
Od tamtego czasu nazywana jest przeze mnie Kluseczką. Obecnie można by ją ją
porównać co najwyżej do penne rigate:)
Marudek –
paskudek – czasem trzeba zastosować coś mocniejszego, nie ma rady.
Wiertarka –
wierci się Panna Lulu nieprzeciętnie, zwłaszcza w nocy.
Wyjątek – jak
urocze dziewczę zaczyna wyć i jeszcze mnie to nie denerwuje.
Wrzaskun – a to
jak już tracę cierpliwość.
Miotacz smoków –
miotać to Panna Lulu lubi, nie tylko smokiem i na duże odległości.
Kocożerca – jak
się nada, to nawet koc można pożreć, tak przynajmniej uważa nasza córeczka.
Kocażerca zamienia się często w śpiworkożercę, smokożercę, bluzkożercę… i tak
dalej… i tak dalej.
Koparka –
kopnąć Panna Lulu potrafi, nogami zarzuca i wierzga, panowie muszą szczegónie
uważać
Żmijka – kiedyś
nazywana tak ze względu na swą szczupłość i długość, obecnie doszło do tego
jeszcze wicie – jakby tańczyła salsę na leżąco.
imię podstawowe - piękne. imiona robocze i okazjonalne - prześmieszne :)
OdpowiedzUsuń