piątek, 20 lipca 2012

Dziesięć

Kolejny miesiąc za nami, ten to mi jakoś zleciał niesamowicie szybko... się nie spostrzegłam. Jak już wspominałam Panna Lulu zyskała mobilność. Tak porządnie, nie pięć centymetrów, tylko na metry można liczyć:) Czołga się po podłodze zaglądając we wszystkie kąty - spod kominka nie potrafi się wygramolić i beczy, żeby ją wyciągnąć. Od niedawna podnosi trochę kuperek i brzuszek podczas tych wędrówek, ale cały czas nie jest to jeszcze raczkowanie.
Chudzinka jest z tej naszej Panny Lulu. Ostatnio nawet przeorganizowałam wydawanie posiłków, bo długością (wzrostem) jest Panna Lulu gdzieś w połowie siatki centylowej, ale już wagowo poniżej skali. Teraz pierś dostaje rano i wieczorem, potem kaszka z mlekiem, dwa razy super papki produkcji własnej i raz owoce (najczęściej ogródkowe, ekologiczne). Nie chcę tuczyć mojej córki, ale trochę ciałka mogłaby przybrać, musi mieć przecież siłę na to czołganie i inne harce.


Coraz chętniej bawi się Panna Lulu sama. Zabawek zrobiło się jakoś dużo, pałętają się między nogami, zalegają na łóżku i kanapie. Ale oczywiście dla Panny Lulu najfajniejszymi zabawkami są rzeczy, które wcale zabawkami nie są. Pozwalamy jej przyjrzeć się bliżej gazetom, torebkom, pomadkom mamy, telefonom itp, niech dziecko poznaje świat. Wyjmowanie (np klocków z pudełka) i zdejmowanie (np kółek z pałąka) Panna Lulu opanowała już jakiś czas temu, ale ostatnio przyuważyłam ją jak wkłada smoczek do kubeczka... wyczyn. Nauczyła się też podawać zabawkę - to taka nasza zabawa nocnikowa.
A z nocnikiem mamy problem. Bunt jakiś, kryzys, Panna Lulu nie chce siadać. Mam nadzieję, że to chwilowe. Przeniosłam jej nocnik do toalety, jest trochę lepiej, ale bez fajerwerków. Nie mamy też ostatnio sukcesów z trafianiem w odpowiednią porę. Zaczyna się robić problem, bo Panna Lulu pije jak smok i siusia całkiem obficie, tetra ledwo daje radę.
Sypia Śpiąca Królewna dwa albo trzy razy dziennie. Wieczorem jeszcze chwilę szaleje po łóżku zanim zaśnie, ale przesypia jakieś 9-10 godzin ciurkiem. Oczywiście o łóżeczku nie może być mowy (choć po woli zaczynam ją tam wkładać przed zaśnięciem, żeby się oswoiła), śpi z nami, a w ciągu dnia najczęściej w chuście. Trochę mi to nadwyręża kręgosłup (ratuję się jogą), ale tak lubię się do Panny Lulu przytulać.
Na zakończenie gwóźdź programu - mamy kolejny piąty ząb (ząb jako dobro wspólne całej rodziny:).

3 komentarze:

  1. mam filigranowe dziecko, które nie je - oszalałabym , gdybym nie wrzuciła na luz. jesli nie ma widocznych objawów osłabienia, nie zwracałabym na jedzenie uwagi. ja akurat piersi też nie "wydzielam" w końcu to najpożywniejsze jedzenie/picie :)
    krąży opinia, że mleko mamy "odchudza" dzieci, a przecież to na warzywach i owocach bazuje większość naszych diet ;-)
    z nocnikiem też mieliśmy kryzysy, oj tak... co jakiś czas. najgorzej, jesli niechęć pojawi się teraz ( a bywa) - bo jestesmy odpieluchowani. i znowu, trzeba na luz...
    w ogóle luzackość to chyba najbardziej pożądana cecha u mamy. uczę się cąły czas...
    pozdrowienia dla wspaniale rozwijającej się Panny Lulu!

    OdpowiedzUsuń
  2. aha! mnie pomagało noszenie na plecach na ból :) bo z przodu przyjemność szybko się skończyła... i po zaśnięciu starałam się odłożyc Kwiatosława na posłanie, czasem, się udawało.

    OdpowiedzUsuń
  3. 9-10 godin ciurkiem? tyle to nawet mój 14 miesięczniak nie umie!
    nocnik? mój sądzi że to się na głowę zakłada!
    a waga? no coż nadal 10 kg - i tak od kilku miesięcy, chyba tylko cycuś przy życiu me dziecię trzyma :)

    OdpowiedzUsuń