piątek, 27 lipca 2012

Robić coś dla siebie

Panna Lulu rządzi, świat kręci się wokół niej, podporządkowała sobie wszystko i wszystkich... i bardzo dobrze. Tata chodzi codziennie do pracy, na chwilę uwalnia się spod tej słodkiej dyktatury. A mama? Mama też potrzebuje mieć chwilę dla siebie.
Bardzo dobrze mi zrobiła praca, praca nauczyciela na ułamek etatu (4 godziny tygodniowo) w zastępstwie dziewczyny, która poszła notabene na macierzyński. Miałam o czym myśleć, miałam inne podniety niż pieluszki Panny Lulu, ale też mnóstwo czasu dla dziecka. Skończył się jednak rok szkolny, Panna Lulu zrobiła się bardziej wymagająca i znowu wsiąkłam bez reszty w ubranka, spacerki, zupki i klocki.
Kiedy Panna Lulu śpi staram się czytać książki. Nawet mi to wychodzi, bo maleństwo często śpi w chuście co mocno ogranicza moją mobilność. Mówię sobie: siadaj, bo dziecko obudzisz!
Nigdy nie miałam głowy do nauki języków, zupełnie mi nie szło. Angielskiego uczę się praktycznie od szóstego roku życia, a pewnie ze zdaniem głupiego Firsta miałabym problem. Przez chwilę chodziłam na lekcje Francuskiego, ale nie miałam czasu żeby to kontynuować. Brakowało mi motywacji, ale w reszcie ją w sobie znalazłam, planujemy drugą część wakacji w Barcelonie. Od kilku tygodni uczę się więc Hiszpańskiego i uczę się go sama, w domu (tak, żeby było trudniej). Znalazłam fajny kurs - książkę Beaty Pawlikowskiej "Blondynka na językach - Hiszpański Europejski". To takie rozmówki, które trzeba się nauczyć na pamięć. Nie ma zasad gramatyki, przyswaja się ją naturalnie, jak dziecko, poznając kolejne zdania. Oczywiście jest też płyta z wymową. Bardzo mi ten sposób odpowiada, może nawet uda mi się przerobić całość (chciałabym, ale mój zapał bywa słomiany, moja nauczycielka jogi twierdzi, że to przez słabe mięśnie brzucha).


Ostatnio zaczęliśmy też trochę wychodzić bez Panny Lulu. Imprezować nam się zdarzało, ale najczęściej u siebie, gdy maleństwo spało. Jednak przyszła pora zostawić dziecko z dziadkami. Wcześniej nie mieściło mi się to w głowie, teraz nawet udało mi się nie myśleć cały czas czy zasnęła, czy jest spokojna, czy nie płacze, czy nie tęskni. Na szczęście Panna Lulu ma z dziadkami i babciami (z obu stron) bardzo dobry kontakt i bardzo ich lubi, nie ma więc problemów separacyjnych.
Czyżby świat wracał po woli do normalności? Może do jakiegoś kina by się udało wyrwać?    

1 komentarz: