środa, 18 lipca 2012

Mój jest ten kawałek podłogi

Podobno wychowanie dziecka na podłodze jest dla niego bardzo korzystne. Nie wiem gdzie indziej miałabym wychowywać Pannę Lulu, na kojec nie mamy miejsca i jakoś mnie nie przekonuje żeby ograniczać dziecięcą swobodę. Co prawda sporo czasu spędza jeszcze w moich ramionach, ale dążę do minimalizacji tego stanu rzeczy. Panna Lulu ma na podłodze dywan (mini dywan), który omija najczęściej szerokim łukiem i zabawki, które mama próbuje bezskutecznie utrzymać w granicy owego dywanu.
Niedawno hitem było siedzenie, teraz siedzenie jest już nudne, teraz fajne jest pełzanie. Cały czas Panna Lulu nie podnosi swoich 4 literek do góry, tylko czołga się zapamiętale po całym domu. Nie ma zbyt wiele miejsca, ale też na razie potrzeby są niewielkie. Przynajmniej ogarniam co robi.


Bardzo mi zależy, żeby Panna Lulu raczkowała. Nie musi już teraz, ale żeby nie przeskoczyła tej fazy i nie zaczęła od razu chodzić. Raczkowanie jest bardzo ważne nie tylko ze względu na wzmocnienie mięśni kręgosłupa, ale również na rozwój mózgu - ruch naprzemienny aktywizuje rozwój dróg nerwowych między półkulami. Bez tego mogą pojawić się trudności w uczeniu, dla mnie wystarczający argument. Za radą mojej przyjaciółki postanowiłam dać Pannie Lulu dobry przykład i zniżyć się do jej poziomu, dosłownie. Zaczęłam chodzić po domu na czworaka, Maciek też dał się namówić.
Rezultaty są fantastyczne. To znaczy Panna Lulu jeszcze nie raczkuje, jedną nogą się już co prawda trochę odpycha, ale druga wierzga gdzieś w przestrzeni. Za to zdecydowanie chętniej spędza czas na podłodze, nie marudzi co chwilę, żeby ją brać na ręce, jest bardziej chętna zaglądać w nieznane dotąd kąty, gania się z nami i często bawi sama. Chętnie bym ją puściła na trawę, niech pobrudzi trochę bluzek na zielono, ale te pogody ostatnio nie sprzyjają...

2 komentarze:

  1. ja znam mnóstwo dzieci, które od razu chodziły, pomijając fazę raczkowania i nie uważam by coś było z nimi ni tak;) ja czasami tęsknie za czasami, gdy mój maluch nie raczkował tylko grzecznie leżał na macie, teraz nie mogę go złapać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. sądzę, że Panna Lulu, jeśli nie zostanie wsadzona do chodzika lub prowadzona za ręce, nie zechce ominąć tego ważnego etapu, jakim jest raczkowanie. :)
    Swoją drogą, raczkujący dzidziuś to wspaniała sprawa! zresztą, co ja piszę, jakakolwiek mobliność - czy pełzanie, czy chodzenie, jest po prostu wspaniałym doznaniem dla rodzica i przede wszystkim uradowanego z umiejętności dziecka. a jakie są nowe możliwości eksploracji! :D

    OdpowiedzUsuń