piątek, 24 sierpnia 2012

Minimalizm informacyjny

Dzisiejsze społeczeństwo uzależnione jest od informacji, żyje w natłoku danych, bombardowane jest przez reklamy, manipulowane, osaczone. Dobra, pewnie nie ze wszystkimi jest tak źle, to w końcu obraz kreowany przez media. Ale szumu dużo, informacyjnego szumu.
Dookoła zgiełk, a ja na łonie natury, na trawie zielonej z dala od niego. Tak się z Maćkiem zgraliśmy, że obojgu bez telewizora udawało się funkcjonować osobno i tak już zostało jak jesteśmy razem. Życie bez TV jest cudowne, jest czas na wiele innych rzeczy, nie odliczamy czasu od serialu czy do wiadomości, nie denerwujemy się, że znowu powtarzają Kevina, nie wstrzymujemy się z pójściem do toalety na reklamach,  można się nawet trochę ponudzić. Filmy i programy, które mamy ochotę zobaczyć, oglądamy na komputerze albo w Internecie (do kina na razie ze względu na Pannę Lulu nie chodzimy). Jak błogo, radio cicho gra w tle, czasem jakaś informacja wpadnie w ucho, dzięki czemu nie jest się tak do końca w tyle, wiadomo co się na świecie dzieje. Trochę reklam też niestety wpadnie, ale cóż, w dzisiejszych czasach pełnej czystości nie da się osiągnąć.
Oczywiście wielkim i przepastnym medium jest Internet, ale przecież nie trzeba od razu wszędzie zaglądać. Faktem jest, że sporym zaśmieciaczem jest Facebook. Marnuję na niego trochę czasu, zaglądam złakniona ploteczek o znajomych, ale to taki drobny grzeszek w moim mniemaniu. Muszę być przekonana, żeby polubić jakąś stronę, dzięki temu nie jestem bombardowana bezwartościowymi informacjami. Jako typ aspołeczny nie bardzo się też udzielam, przez co nie muszę co chwila zaglądać i podniecać się liczbą zebranych lajków. Od czasu do czasu zajrzę na strony informacyjne, śledzę kilka ulubionych blogów (traktuję je jak powieść w docinkach), kolekcjonuję przepisy kulinarne, bo lubię nowe smaki.
Gazety wolę czytać w sieci, ale robię to rzadko. Uprawiam współczytelnictwo, zgarniam tygodniki i miesięczniki przeczytane już przez moją mamę. Tak jest ma się rozumieć bardziej ekologicznie.
Stronię od polityki, kiedyś mnie fascynowała, oglądałam, czytałam, słuchałam, nie mogłam się oderwać od komisji śledczych i innych głupot. Jakoś mi przeszło. Nie żebym była ciemną masą, która nie chodzi na wybory i ma wszystko w głębokim poważaniu, tak nie jest. Jestem jednak bardzo zdystansowana, nie ufam politykom i chyba przy najbliższych wyborach będę miała problem na kogo głosować. Ostatnio moje zainteresowania polityką skupiają się na dokończeniu "Doktryny szoku" Naomi Klein.
Życie bez szumu, to życie praktycznie bez stresu. Błogo, polecam:)

1 komentarz:

  1. to o fejsie chyba piszesz przeze mnie ;) to straszny zasmiecacz i pozeracz czasu :( wiec go ograniczylam. TV lubie ale nagrywam programy i ogladam jak mam czas a nie jak musze. wiadomosci w jakimkolwiek wydaniu unikam jak ognia...

    OdpowiedzUsuń