wtorek, 18 września 2012

Filozofia kupowania

Staram się kupować mało, ale od czasu do czasu trzeba iść na zakupy, zwłaszcza spożywcze. Najwygodniej, mając małe dziecko, wsiąść w samochód, jechać do hipermarketu i załatwić od razu sprawunki na cały tydzień. Kiedyś był to hipermarket najbliższy, co w pewnym sensie ma znaczenie dla środowiska - spalam mniej benzyny. Ostatnio jednak po licznych sugestiach ze strony Maćka, zdecydowałam się robić zakupy w polskim supermarkecie. Z jednej strony wybieram najczęściej polskie produkty, wytwarzane jak najbliżej, by nie musiały być transportowane z drugiego końca świata, z drugiej lepiej te polskie produkty kupić jednak w polskim sklepie. Maciek ma przede wszystkim wzgląd na gospodarkę i wsparcie lokalnych inicjatyw. Popieram mimo, że polskie supermarkety - delikatesy są jednak trochę droższe. Staram się wybierać produkty racjonalnie i rachunki nie są wcale takie wysokie.
Dodatkowo robię zakupy w sklepie ekologicznym. Kupuję tam przede wszystkim produkty dla Panny Lulu, ale też coraz więcej ekologicznej żywności wprowadzam też do naszego jadłospisu. Najchętniej robiłabym zakupy tylko tam, bo to najwyższa forma wspierania lokalnego biznesu, niestety nie wszystkie potrzebne mi produkty mogę tam dostać, a poza tym te ceny...
Kiedyś lubiłam jeździć na rynek, ale niestety z Panną Lulu jest to ciężkie - parking daleko, wózek z trudem przejedzie w ciasnych alejkach, a dźwigać ją i dodatkowo kilka kilo zieleniny... dziękuję bardzo. Poza tym ci sami producenci wstawiają warzywa do hipermarketów i na rynek, więc jeżeli chodzi o jakość to nie ma różnicy. Najlepiej by było znaleźć w okolicy rolnika i brać bezpośrednio. Może kiedyś, na razie kupuję w ten sposób mleko.
Staram się kupować świadomie. Kiedy kupuję coś Pannie Lulu szukam najpierw opinii na temat produktów - zwłaszcza kosmetycznych. Często spędzam przy półkach sklepowych sporo czasu, bo czytam etykiety. Przeraża mnie co producenci potrafią dodawać do produktów - żelatyna w jogurtach i śmietanie to norma i jeszcze te polepszacze, barwniki, zagęszczacze... brrrr. Takie rzeczy odkładam od razu na półkę.
Nie mam wielkich potrzeb zakupowych jeśli chodzi o ciuchy. Przez lata trochę się tego nazbierało - mam w czym chodzić. Ostatnio jednak skończyły mi się bluzy. Poprzecierane, wypłowiałe zostały wrzucone do odpowiedniego pojemnika surowców wtórnych. Musiałam kupić coś w zamian, usiadłam więc do komputera. Nie lubię kupować ubrań w Internecie, lubię przymierzyć, dotknąć. Ale przyświecała mi idea - kupić coś oryginalnego od młodego polskiego projektanta. Przejrzałam kilkadziesiąt stron i w końcu znalazłam dziewczyny z Warszawy, które szyją fajne bluzy. I mam, nową, niebanalną, nie z sieciówki i choć pewnie trochę droższą, to mam nadzieję nosić ją dłużej. Materiały i robocizna są wysokiej jakości, więc było warto.
Niewiele miejsca i mała szafa zmuszają mnie do ubraniowego minimalizmu. Nie jestem jednak skrajna w tej kwestii - mam drugą szafę, u rodziców. Jakiś czas temu cieszyłam się jak zakupoholiczka po wizycie w galerii handlowej, bo wymieniłam sobie część garderoby. Odkurzyłam zapomniane spódnice i bluzki
A w październiku będą targi Ekologicznego Stylu Życia, na które się wybieram i zamierzam się obkupić. Mam szczęście, że takie targi będą w Łodzi, bo czasami wątpię czy coś się w tym mieście dzieje.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz