wtorek, 20 listopada 2012

Tup tup

Ostatni miesiąc (to już będzie czternasty) Panna Lulu spędziła na nauce chodzenia. Pierwszy samodzielny krok postawiła już dzień po skończeniu trzynastu miesięcy. Bawiliśmy się wieczorem na podłodze, ja z Maćkiem układaliśmy klocki, Panna Lulu z wielką radością nam to udaremniała. W pewnym momencie wstała... zaniemówiliśmy... i zrobiła krok... tak ni z gruchy ni z pietruchy... euforię rodziców trudno opisać.
Potem próbowała i próbowała, potem jej się znudziło i nie próbowała, potem próbowała znowu z większymi sukcesami (3-4 kroki), potem znowu jej się odechciało i ostatnio wstaje i chodzi i upada i wstaje. Na początku musiała mieć jakiś cel w tym chodzeniu, najczęściej tym celem były mamine ramiona, teraz mama nie jest już potrzebna. Oczywiście do złotego medalu olimpijskiego w chodziarstwie jeszcze daleko, ale ziarno zostało zasiane.
Coraz lepiej chodzi również Panna Lulu za rękę. Na początku trzeba było trzymać za dwie, teraz już dzielnie maszeruje za jedną. Dzięki temu ma Panna Lulu więcej ruchu na świeżym powietrzu ku wielkiej radości prababć. Przez to wszystko wózek służy głównie jako podpórka, próby włożenia jej do środka spotykają się z szalonym niezadowoleniem. Przez to wszystko kupiłam wczoraj Pannie Lulu butki zimowe, żeby stópki nie marzły. Są trochę za duże (a i tak najmniejsze jakie były) więc mam nadzieję, że wystarczą do końca zimy.


Z innych nowości: Panna Lulu zaczęła przytulać zabawki, nie wiem skąd jej się to wzięło, nikt jej tego nie uczył, jednego dnia olewała wszystkie pluszaki, kolejnego już je przytulała. Zauważyłam, że Panna Lulu mówi czasami szeptem, wcześniej tego nie było. Słownik jej się poszerza też, na razie niezrozumiale coś tam sobie pod nosem gada, ale w sumie kontakt coraz lepszy i zrozumienie po obu stronach. Panna Lulu do zaczątków mowy dodaje jeszcze paluch wskazujący co od czasu do czasu pozwala pojąć o co jej chodzi.
Rośnie nam Panna, kolejny skok -dzisiaj otulacz musiałam o dwie napy popuścić. Coraz krótsze rękawy i coraz większe dekolty w naszych ulubionych body, a tak już się do nich przyzwyczaiłyśmy:) Może nawet uda jej się wrócić na siatkę centylową? To chyba wszystko przez to, że jeść zaczęła bardziej intensywnie, cały czas tylko am i am. Ostatnio w knajpie nie dość, że swoją papkę zjadła, to jeszcze moją zupę podjadała wrzeszcząc, że za dużo czasu trwa studzenie, bo ona przecież chce jeść i jeszcze doprawiła indyjskimi plackami i jogurtem. Ale oczywiście potrafi wybrzydzać przy jedzeniu, nie wspominając o tym, że brudzi niemiłosiernie i siebie i całą okolicę.
Myślałam, że jej się spanie przestawi wreszcie na jedną porządną drzemkę dziennie, bo wieczorami za długo rozrabia, ale nie. Musi się zdrzemnąć rano i potem jeszcze po południu. Trudno, przynajmniej mam czas na pisanie bloga.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz