środa, 20 lutego 2013

Akrobatka

Szaleje Panna Lulu, rozwija się w tempie ekspresowym, codziennie nowe wygibasy. Na szczęście jest dość ostrożna i nie musimy się wstydzić przed obcymi, że dziecko poobijane, posiniaczone, o patologię nikt nas nie skarży. Opanowała panienka trudną sztukę schodzeia z różnych przeszkód, więc BAM! jest rzadkością. Uwielbia kręcenie, podrzucanie i wiszenie do góry nogami (urodzona joginka).
Panna Lulu tańczy. Wszystko przez babcię Maćka, która tylko, jak ją widzi zaczyna śpiewać i przebierać nogami. Na początku panienka patrzyła na nią zdziwiona, ale szybko podłapała i też przebiera. Dla reszty publiczności jest to już może trochę nużące, bo z prababcią widujemy się dość często, ale swoje zrobiła na drodze edukacji prawnuczki. Panna Lulu wyszła już jakiś czas temu poza schemat i do babcinego dreptania dodała inne figury: uginanie kolan, próby podskoków, obracanie się, machanie łapkami, tupanie. Najlepiej jej to wychodzi kiedy gra muzyka dla maluchów - tknięta sentymentem kupiłam panience dwie płyty przebojów z własnego dzieciństwa. Fasolki rządzą u nas w domu.
Dziecko zaczyna rozumieć w niesamowitym tempie. Czasem palniemy jakieś dziwaczne polecenie, a Panna Lulu już leci je wypełnić i robi to całkiem dokładnie. Włącza radio, wypakowuje zakupy, przynosi przedmioty, o których nie mieliśmy pojęcia, że kojarzy ich nazwy. Normalnie za nią nie nadążamy.
Za to gadać jej się nie chce, jakieś pojedyncze niby-słowa, ale praktycznie nie ma sukcesów. Na razie musi nam wystarczyć wyciagnięty paluch, am (smoczek), bam (upadek), ba (balon), kaka (piłka) i au au (hau hau). Mama i tata wyszło z obiegu.
Jeżeli chodzi o nocnik, to zupełna klapa. Zero sukcesów, no może tylko przeżycie kolejnego buntu - wracamy powoli do normalności, ale jest znacznie gorzej niż przed buntem. W pewnym momencie nie dało się panienki posadzić na tronie, awantura była nie do opanowania. Teraz siada, ale co chwila wstaje i gdzieś leci. Wydaje się,że latanie z gołą pupą to ulubiona zabawa. Musimy się nieźle gimnastykować, żeby czymś ją zainteresować i utrzymać choć trochę na nocniku.
Nie karmienie piersią wcale mi się nie podoba. Z jednej strony brakuje mi tej bliskości (Panna Lulu znacznie rzadziej się do mnie przutla), a poza tym to przygotowywanie mieszanek - masakra. Umyć niekapek, nalać wody o odpowiedniej temperaturze, dosypać odpowiednią ilość mleka - straszna robota. Poza tym ile to dziadostwo kosztuje...

5 komentarzy:

  1. Widac Twoja Mala swietnie sie rozwija! :-) Teraz to co prawie co dzien bedzie zaskakiwala nowymi umiejetnosciami. To jest taki ciekawy okres czasu - masz szczescie ze wiekszosc czasu mozesz byc przy corce. A jak jest ze spaniem? Panny Lulu spi sama w lozeczku? Ma swoj pokoj? Moja Nina (13 mies.) chyba przechodzi jakis bunt bo ostatnio wogole nie chce sama zasypiac...trzeba trzymac ja za raczke! Mam nadzieje ze to tylko przejsciowa faza... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Panna Lulu śpi w swoim łóżeczku od kiedy skończyła rok. Własnego pokoju nie ma, musi poczekać, aż zbudujemy coś większego, bo narazie mamy tylko jedną izbę. A w zasypianiu zawsze jej pomagaliśmy czytając, śpiewając, głaszcząc po głowie. Czasem to trwa dłużej, czasem krócej. Nie wyobrażam sobie zostawić ją w tym czasie samą. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba i tak trzeba. Nasze Maluszki tak szybko rosna i zanim sie ogladniemy to beda juz duze, i bedzie koniec z przytulankami...i wtedy bedziemy wspominac te piekne chwile jak zasypialy razem z nami. ;)
    ...............
    Mleko modyfikowane jest okropnie drogie! Ja podaje od 4. miesiaca i nie chce liczyc ile to nas kosztowalo.. A dlaczego nie podajesz krowiego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie, na zimę, zarzuciliśmy jeżdżenie po mleko "prosto od krowy" (rowerem za zimno, a samochodem za daleko - trzeba objechać las), kiedy do tego wrócimy spróbuję dać Pannie Lulu krowie i zobaczymy. Krowie kupne odpada - bo przemysłowa hodowla, bo odtłuszczone, poddane różnym obróbkom, bo nie ufam.

    OdpowiedzUsuń
  5. obrobkom poddane i mleko w proszku dla dzieci, krysia od malego pije mleko ze sklepu (ale nie UHT) i wszyscy szczesliwi.

    OdpowiedzUsuń