czwartek, 20 czerwca 2013

Można, da się

Pewnego wieczoru Panna Lulu po pierwszym niekapku mleka (dostaje 2, bo mamy ten mały - 150ml) powiedziała: siiii wskazując na pieluszkę. Wstałam zeźlona nieco, bo domyślałam się, że informuje o zrobionej w majty kupie. Rozbieram, patrzę - pielucha jest sucha. Dobra, sadzam na nocnik, trzeba przecież dziecko uczyć, od czegoś trzeba zacząć... itp. Byłam zmęczona i trochę denerwowała mnie wizja rozbudzenia jej tym nocnikiem, ale trudno. Nie minęła chwila, a Panienka wyprodukowała "przepiękną" kupę prościutko do nocnika. Łał! Po kolejnym niekapku, znowu: siii. Jak się powiedziło a, to trzeba też powiedzieć b. Wyciągnęłam ją więc znowu z łóżeczka i na nocnik - piękne siusiu w dużych ilościach, a potem znowu, a potem panienka zasnęła. Nadźwigałam się nieco i zmęczyłam tym wszystkim (Maćka nie było wtedy w domu), ale duma mnie rozpierała.
Informowanie o potrzebach fizjologicznych zdarza się od tego czasu prawie wyłącznie przed snem (czy to wieczornym, czy drzemką), ale i tak jest nieźle. W ciągu dnia Panna Lulu jest za bardzo podniecona, żeby siadać na nocnik, tyle się przecież dzieje. Ostatnio ze względu na upały wyjęłam panience pieluszkę i puściłam w samych majteczkach. Majteczki zachwyt wzbudzają, ale nie są wystarczającą motywacją do siadania na nocnik, można przecież latać z mokrymi. Przyznam, że ostatnio Panna Lulu biegała głównie w jednorazówkach (ze względu na ciągłe przebywanie na dworze) i przejście na majtki bardzo mocno odchudziło kosz na śmieci. Cieszę się, że korzystałam z pieluszek wielorazowych, bo teraz widzę ilu śmieci udało nam się dzięki temu nie wyprodukować.
Ostatnimi czasy korzystamy z pogody przesiadując głównie w ogródku. Panienka wzbogaciła się o piaskownicę, którą wspólnymi siłami wzniósł najpierw dziadek, potem tata. Zabawa w piachu jest super ekstra, ustępuje jej tylko zabawa z wodą.


Jeżeli chodzi o rozwój mowy to ciężko, ciężko. Kilka nowych słówek jest, próby powtarzania też się zdarzają. Najbardziej podobał mi się "bałagan", który panienka przerobiła na coś w rodzaju "bała". Oprócz tego między innymi:
- gaga -to gęś
- mniam mniam - orócz tego co już było, czyli wszystkiego co się wkłada do paszczy, teraz to także kot, czyli niezbyt udana próba powiedzenia miał miał
- siii i kapa - to siusiu i kupa (sii jest bardziej pojemne - obejmuje obie czynności fizjologiczne)
- ziuzia - Zuzia, bohaterka książeczki
Rozumie Panna Lulu coraz więcej, babcie się rozpływają, rodzice puchną z dumy. Jednego słowa panienka jednak nie rozumie, za bardzo abstrakcyjne jeszcze - jest to tajemnicze słowo "nie". Panienka lubi go używać, najczęściej jest to pierwsze słowo, które wypada z ust po zadaniu jej jakiegokolwiek pytania, jednak wcale nie oznacza, że Panna Lulu tego nie chce. Nie do końca też rozumie, jak się do niej mówi owo "nie". Za to uwielbia podkreślać czego robić nie powinna (cciekawe co ma wtedy na myśli) - robiąc to właśnie, śmiejąc się i mówiac "nie".
Sukcesy nocnikowe pierwsze są, zato smoczkowych brak, panienka jak się tylko zdenerwuje (a zdarza się) to w ryk i am am. Cieżko, oj ciężko. Nie za bardzo mam siłę i nerwy się z nią o to kłócić, więc często ze smokiem biega... i trudno... i tak jest najsłodsza na świecie.

1 komentarz:

  1. Brawo dla Panny LuLu :) Teraz to już na pewno odpieluszkowanie pójdzie jak z płatka:)

    Ja też chciałabym przerzucić się na wielorazówki ale jakoś tak nie mogę się zebrać by temat przyswoić jak trzeba:)

    OdpowiedzUsuń