środa, 9 października 2013

Instrukcja obsługi rodzeństwa

Już prawie od miesiąca mam dwójkę dzieci i... jest super, jest ciężko, jest inaczej. Mini St. jak to noworodki: je, śpi, marudzi, a Panna Lulu jest dumną starszą siostrą (cokolwiek to znaczy). To właśnie na panience trzeba się skupić, ją nauczyć jak to rodzeństwo ma wyglądać, bo to ona potem będzie uczyć brata. Po powrocie ze szpitala Panna Lulu była dość zainteresowana Mini St., ale w sumie bardziej jego fotelikiem samochodowym, do którego z powodzeniem się zmieściła i jeszcze bujać się dało. A potem to już bardziej i mniej, w zależności czy wadził jej w codziennych szaleństwach. Obserwuję tę dwójkę i mam kilka przemyśleń na temat naszych zachowań względem nich.
Po pierwsze - nie sugerować.
Automatycznie włączyło nam się zakazywanie: "nie skacz koło Stasia", "nie podchodź za blisko", "nie uderz go". Ale zaświeciła mi się czerwona lampka, przypomniałam sobie ćwiczenie ze studiów. Polegało na tym, żeby zamknąć oczy i nie wyobrazić sobie słonia, który nie jest różowy i nie jeździ na rowerze. Nawet jeśli starałam się skupić na niebieskim wielbłądzie grającym na harfie, różowy słoń na rowerze i tak choć przez chwilę zaistniał w moim umyśle. To dlatego, że ludzki mózg odrzuca słowo "nie". W związku z tym powinno się stosować komunikaty pozytywne, bo te negatywne są tylko kopalnią pomysłów "co by tu jeszcze zrobić", zwłaszcza dla małego dziecka. Oczywiście Panna Lulu jeszcze energiczniej skakała, bliżej podchodziła i kombinowała jak by tu dorwać się do strzeżonego zakazami brata. Staramy się więc mówić: "proszę, głaszcz Stasia delikatnie" czy "proszę, baw się spokojnie".
Po drugie - nie porównywać.
Porównania cisną się na usta członkom rodziny. Na szczęście nam nie przychodzą do głowy. Prawdopodobnie dlatego, że już dawno odrzuciliśmy określenia typu: "grzeczna dziewczynka" czy "ładnie jeść". Za to babcie, prababcie i inni uwielbiają zwracać Pannie Lulu uwagę jak Mini St. pięknie je, w odróżnieniu od niej oczywiście, jaki jest mały (na informację, że jest duża, Panna Lulu reaguje niezmiennie: "nie, mała"). Denerwują mnie też próby wytłumaczenia dwulatce, że musi się bratem opiekować, dbać o niego i go kochać - to dla niej kompletnie abstrakcyjne pojęcia.
Po trzecie - pozwalać uczestniczyć.
Staram się Panny Lulu nie izolować zbytnio od Mini St. Co prawda w zamyśle maluch miał spać w naszym łóżku również w dzień (w nocy oczywiście śpi z nami), ale ponieważ panienka potrafi mocno na owym łóżku dokazywać zdecydowałam się pożyczyć łóżeczko szpitalne (mimo, że miałam z nim złe skojarzenia zajmuje mało miejsca i jest praktyczne). Poza tym pozwalam Pannie Lulu kręcić się w pobliżu karmionego malucha, głaskać go po głowie, podglądać procesy pielęgnacyjne ("taka mała nioga"), chodzimy też razem na spacery.
Po czwarte - zapewnić atrakcje.
Nigdy nie poświęcałam Pannie Lulu całego swojego czasu. Przy niej gotowałam, sprzątałam, a czasem nawet pisałam bloga. Dzięki temu panienka potrafi na jakiś czas zająć się sobą. Oczywiście odrywam się od obowiązków, kiedy jestem potrzebna. Poza tym przyzwyczaiłam Pannę Lulu do tego, że często przyjeżdżają dziadkowie i to oni się z nią bawią. Pomagali mi podczas ciąży i pomagają mi nadal, bez nich byłoby ciężko. Myślę, że przez to wszystko panienka nie jest zazdrosna o mój czas spędzony z Mini St. zwłaszcza, że kiedy tylko mnie potrzebuje jestem żeby jej pomóc, nawet z maluchem przy piersi.  

2 komentarze:

  1. masz rewelacyjne podejście, Panna Lulu i Mini St. z pewnością na tym skorzystają. sama nie dodałabym już nic do tej listy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że cała teorię uda mi się wprowadzić do codziennego zachowania, bo przecież nie zawsze się udaje:) No i jeszcze trzeba przekonać babcie;)

      Usuń