niedziela, 16 marca 2014

Syn półroczny

Obsuwa czasowa posta (powinien pojawić się 14-go) spowodowana była wyjazdem "narciarskim". Są jeszcze miejsca na Ziemi bez wi-fi:)
Stach skończył więc pół roku na obczyźnie, bez szczególnych wiwatów, za to z toastami (matka kilka łyków piwa z tej okazji chlapnęła). Przez ostatni miesiąc urósł, zmężniał, ale nie jest pulchniutkim bobaskiem, "jest nabity" jak określiły panie: doktor i pielęgniarka podczas ostatniego szczepienia. Stwierdziły też: "będzie miała pani z nimi wesoło" gdyż panienka wybrała się na samotne zwiedzanie przychodni, a Stach wiercił się tak mocno, że z trudem go zbadały... oj będę miała... w sumie to już mam.
Myślałam, że z szybkością torpedy co miesiąc będzie zaliczał niczym scout nowe umiejętności, ale nie. Stach jeszcze nie raczkuje, cały czas froteruje brzuszkiem podłogę. Co prawda z taką szybkością, że już lepiej go nie spuszczać z oczu. Co jakiś czas ćwiczy pozycję na kolanach i wyprostowanych rękach kiwa się do przodu i do tyłu, a potem... fru głową do przodu. "Siada" też jednym półdupkiem podpierając się niczym patrycjusz na bachanaliach, ale do siadu jeszcze trochę brakuje.
Dostał ostatnio Stach katar jakiś paskudny. Nie mam pojęcia jak to się stało. Ja co prawda byłam trochę podziębiona, ale przecież matka karmiąca karmionego dziecka zarazić podobno nie może. Kilkakrotnie kichałam na Pannę Lulu podczas jej przygody z piersią i nic. Jedyne wytłumaczenie to to, że złapaliśmy inne wirusy w tym samym czasie. Glut co prawda był przezroczysty i bezgorączkowy, ale jednak dość intensywny, więc wkurzał Stacha dość mocno. Choć nie tak bardzo jak aspirator, czyli urządzenie do glutów wyciągania. Pani doktor na szczęście nie próbowała mi wcisnąć żadnych leków i pozwoliła jechać w góry... nie muszę więc szukać innego pediatry.
Poczyniłam pewne próby rozszerzenia Stachowi diety. Kaszkę z matczynym mleczkiem przyjął z zainteresowaniem, ale wyrodnej matce nie chciało się odciągać zbyt długo, a już na samej wodzie nie smakowało tak bardzo. Jabłuszka ekologiczne też furory nie zrobiły. Na razie jedyny niewątpliwy i niekwestionowany przysmak Stacha to skórka od chleba, oczywiście wyrób własny, tylko że mąka nieekologiczna, więc dawany synowi niechętnie. A byłam przekonana, że Stach będzie owocowy, bo w ciąży pochłaniałam niesamowite tego ilości... jak to dzieci potrafią zaskakiwać... od samego początku.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz