czwartek, 20 listopada 2014

Są granice

Ostatnio jesteśmy testowani, wszyscy, mama, tata, babcie, panie w przedszkolu. Panna Lulu bada na ile może sobie pozwolić. Trwa wojna o granice, walczymy dzielnie, nie poddajemy się. Codziennie ściągamy panienkę ze stołu, bo nie można wchodzić na stół jak inni jedzą. Codziennie sprzeciwiamy się rozstawianiu nas po kątach, nie pozwalamy wymuszać krzykiem i płaczem.
Inną kwestią są rytuały, które robią się kłopotliwe i upierdliwe, ale dają Pannie Lulu poczucie bezpieczeństwa, niech więc trwają, póki są potrzebne. I tak na przykład wieczorne mleko może robić tylko mama, mimo że akurat w tym momencie karmi Stacha (tego nie przeskoczę). Jakoś sobie w końcu te wieczory poukładaliśmy i w sumie nie jest źle.


Ma Panna Lulu ostatnio koszmarny zwyczaj powtarzania tego, co zabrania się innym. Jak Stachowi się czegoś zabroni w ostrzejszych słowach i panienka to podłapie, to jest gwarancja, że zrobi dokładnie to samo. Najgorsze, że kopiuje zachowania dzieci z przedszkola - testuje, co można co nie i jak bardzo. Jeden z chłopców siusia w majtki, to i Panna Lulu musiała sprawdzić jak to jest. Pluje, to i panienka pluje. Tylko dłubanie w nosie wymyśliła sobie sama, ale to przez ten katar, który wraca do nas jak bumerang, co jakieś dwa tygodnie... ot przedszkole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz