sobota, 23 lutego 2019

Dalszy ciąg

Patrzę wstecz i łezka mi się kręci w oku i klnę siebie, że przestałam pisać, że tyle mi umknęło.

Panna Lulu poszła w zeszłym roku do szkoły... tak tak, niesamowite przeżycie. Jakbym to ja szła pierwszy raz. Maciek też był przejęty i babcie i dziadkowie... i ona sama oczywiście też. Jej szkoła jest mała i bardzo fajna. Ma 14 dzieciaków w klasie i super fajną wychowawczynię. Ma takie samo imię jak ja (w tym pokoleniu to standard) i ma o rok młodszą córkę w tym samym przedszkolu, więc siłą rzeczy się znamy.

I co najważniejsze Panna Lulu szkołę lubi, bo przedszkola raczej nie lubiła. I rano nie ma scen (chyba że robi je Stachu). I... jeszcze o niej napiszę :)

A Stachu cały czas w przedszkolu, ale już gada oczywiście, choć robi czasem jakieś fajowe błędy, które warto zapisać, bo umkną. A ja kretynka nie zapisuję, bo uważam, że mam za dużo rzeczy na głowie. Ale teraz będę.

Stach jest niesamowicie sprawnym chłopcem (a może po prostu zwyczajnym, nie mam porównania). Chciałam z nim chodzić na capoeirę, ale był trochę za mały i miał problem ze skupieniem się. Ale teraz zaczął trenować piłkę nożną i jest zachwycony. Maciek też jest zachwycony, bo chodzi z nim i obserwuje go podczas treningów. I... jeszcze o nim napiszę.

A Kwiatek rośnie, zaczyna gadać, biega, skacze i jest urocza. I tak sobie myślimy, że super że jest... bo trochę prze przypadek. Cudownie sobie to wszystko przypominać, te same okresy z Panną Lulu i Stachem. Choć niektóre rzeczy się zamazują... nakładają... I... jeszcze o niej napiszę.


Wspomniałam mamie, że wracam do pisania bloga.
- To było bardzo fajne, szkoda, że to zarzuciłaś - powiedziała.
- To nie mogłaś mnie ofukać i kazać pisać?
- No co ty, dopiero co urodziłaś trzecie dziecko...

Trzecie dziecko - ma jednak siłę rażenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz