sobota, 29 października 2011

Carpe diem

Jak ma się takiego malucha to najczęściej myśli się, co będzie jak osiągnie kolejny etap: zacznie kontrolować rączki, siadać, raczkować, chodzić, mówić… Większość mam nie może się już doczekać nowych umiejętności. Ja też tak trochę mam, chociaż moja wyobraźnia sięga nawet dalej: czy posłać Pannę Lulu do przedszkola? Jak to będzie kiedy pójdzie do szkoły? Kim zdecyduje się zostać w przyszłości? To najnormalniejsze na świecie, ale…
Zwróciła mi na to uwagę moja mama. Stwierdziła, że tak bardzo czekała na kolejny etap mojego życia, że trochę za mało skupiała się na tym obecnym, przez to coś z niego traciła. Przestraszyłam się, bo ja nie chcę nic tracić, chcę jak najmocniej przeżyć każdy wspólnie z Panną Lulu spędzony dzień. Mimo, że te dni zdają się być do siebie tak podobne. Czasem się na siebie denerwuję, że zależy mi, żeby maleńka zasnęła, że chcę mieć trochę czasu dla siebie. Potem będzie mi brakowało tych chwil, kiedy mogę ją trzymać na ręku, tulić i patrzeć na jej śliczną mordkę. Wiem, że to przesada, że jednak te chwile dla siebie też muszę wygospodarować, ale…
Zawsze podobała mi się filozofia, żeby traktować każdy dzień, jakby był ostatnim. Niestety nigdy aż tak intensywnie nie żyłam. Teraz staram się chwytać dzień… w blogi, pamiętniki, zdjęcia.  

1 komentarz:

  1. swiete slowa!! niemniej jednak ja o przedszkolu juz mysle, bo listy czekania sa dluuugiea niestety za rok mala musi isc do nursery bo ja musze wrocic do pracy....:(

    OdpowiedzUsuń