niedziela, 4 grudnia 2011

Być eko – ekologiczny transport


Najbardziej ekologiczny transport to własne nogi, no ewentualnie nogi jakiegoś zwierzęcia (konia, osła, wielbłąda, słonia – w zależności od długości i szerokości geograficznej). Rower jest już trochę mniej ekologiczny – wszakże w procesie jego produkcji trochę się tę naturę nadwyręża. Za to można pokonywać znacznie szybciej większe przestrzenie… i ile radości. Dawno nie jeździłam na rowerze, zraziłam się niewygodnym siodełkiem na moim góralu, a potem zaszłam w ciążę, w ciąży jak wiadomo nie powinno się jeździć na rowerze. Ale planuję na wiosnę… powrót w wielkim stylu.  
Przechodzimy powoli do jednego z najmniej ekologicznych środków transportu – samochodu, ale najpierw jeszcze kilka słów o transporcie publicznym. Jest on niewątpliwie bardziej ekologiczny niż samotne przemierzanie szos i ulic – w końcu tym samym pojazdem jeździ od kilku do kilkudziesięciu osób. Samorządy sukcesywnie wymieniają stare kopcące niemiłosiernie modele na nowsze, często dostosowane do jazdy na biopaliwach. Dla mieszczańskich płuc lepsze są oczywiście tramwaje i trolejbusy napędzane prądem, ale zważywszy, że większość energii w naszym pięknym kraju pochodzi z elektrowni węglowych i tak syf idzie do atmosfery.
Przyznaję bez bicia, że jeżdżę samochodem. To kwestia przyzwyczajenia i odległości, które trzeba pokonywać. Na szczęście mam mały samochód z małym silnikiem, który odpowiednio mało spala. Niestety benzynowy, czyli w sumie najmniej ekologiczny, bo diesel jest bardziej oszczędny (mniejsze spalanie oleju napędowego w porównaniu ze spalaniem benzyny) a podczas spalania gazu (LPG) do atmosfery idzie mniej świństw (tlenków siarki, ołowiu, azotu, aldehydów, węglowodorów aromatycznych itp.). Popularne ostatnio biopaliwa mogłyby być alternatywą paliw kopalnych, ale niestety rachunek ekonomiczny psuje wszystko. Producenci używają najczęściej do ich wyrobu oleju palmowego (dużo tańszego od rzepakowego) uzyskiwanego z palm uprawianych na terenach powstałych po wycince lasów deszczowych – wątpliwa to ekologia.
Jestem przekonana, że istnieją już technologie umożliwiające jazdę zdrową, tanią i ekologiczną… niestety, dopóki rynek ropy naftowej jest taki dochodowy, nic się nie zmieni… wiadomo – korporacje… i OPEC. Hybrydy na razie spalają całkiem sporo, więc z ekologią mają mało wspólnego, a samochody elektryczne też średnio – zależy skąd jest brany prąd.    
Ponieważ niewiele mamy na razie alternatyw trzeba się skupić na tym, aby jeździć jak najbardziej eko (i ekologicznie i ekonomicznie). A można tego dokonać dbając by samochód był sprawny technicznie; pilnując, by ciśnienie w oponach było takie, jak producent nakazał; nie jeżdżąc na zbyt wysokich obrotach (optymalnie 2 – 2,4 tysiąca); nie gazując bez potrzeby; hamując silnikiem (jazda na luzie podobno wcale nie jest bardziej ekonomiczna); włączając klimatyzację, tylko jeżeli istnieje taka konieczność (niemiłosierny upał) i nie montując bagażników na dachu (no chyba, że bez bagażnika na dachu się nie da, ale wtedy po podróży szybko zdemontować).

1 komentarz:

  1. ja sobie eko-jeżdżę i oszczędność paliwa jest spora! do tego auto mniej się zużywa, jak mówią ci, co się znają.

    OdpowiedzUsuń