Najbardziej
ekologiczny transport to własne nogi, no ewentualnie nogi jakiegoś zwierzęcia (konia,
osła, wielbłąda, słonia – w zależności od długości i szerokości geograficznej).
Rower jest już trochę mniej ekologiczny – wszakże w procesie jego produkcji
trochę się tę naturę nadwyręża. Za to można pokonywać znacznie szybciej większe
przestrzenie… i ile radości. Dawno nie jeździłam na rowerze, zraziłam się
niewygodnym siodełkiem na moim góralu, a potem zaszłam w ciążę, w ciąży jak
wiadomo nie powinno się jeździć na rowerze. Ale planuję na wiosnę… powrót w wielkim
stylu.
Przechodzimy
powoli do jednego z najmniej ekologicznych środków transportu – samochodu, ale
najpierw jeszcze kilka słów o transporcie publicznym. Jest on niewątpliwie
bardziej ekologiczny niż samotne przemierzanie szos i ulic – w końcu tym samym
pojazdem jeździ od kilku do kilkudziesięciu osób. Samorządy sukcesywnie
wymieniają stare kopcące niemiłosiernie modele na nowsze, często dostosowane do
jazdy na biopaliwach. Dla mieszczańskich płuc lepsze są oczywiście tramwaje i
trolejbusy napędzane prądem, ale zważywszy, że większość energii w naszym
pięknym kraju pochodzi z elektrowni węglowych i tak syf idzie do atmosfery.
Przyznaję bez
bicia, że jeżdżę samochodem. To kwestia przyzwyczajenia i odległości, które
trzeba pokonywać. Na szczęście mam mały samochód z małym silnikiem, który
odpowiednio mało spala. Niestety benzynowy, czyli w sumie najmniej ekologiczny,
bo diesel jest bardziej oszczędny (mniejsze spalanie oleju napędowego w
porównaniu ze spalaniem benzyny) a podczas spalania gazu (LPG) do atmosfery
idzie mniej świństw (tlenków siarki, ołowiu, azotu, aldehydów, węglowodorów
aromatycznych itp.). Popularne ostatnio biopaliwa mogłyby być alternatywą paliw
kopalnych, ale niestety rachunek ekonomiczny psuje wszystko. Producenci używają
najczęściej do ich wyrobu oleju palmowego (dużo tańszego od rzepakowego) uzyskiwanego
z palm uprawianych na terenach powstałych po wycince lasów deszczowych –
wątpliwa to ekologia.
Jestem
przekonana, że istnieją już technologie umożliwiające jazdę zdrową, tanią i
ekologiczną… niestety, dopóki rynek ropy naftowej jest taki dochodowy, nic się
nie zmieni… wiadomo – korporacje… i OPEC. Hybrydy na razie spalają całkiem
sporo, więc z ekologią mają mało wspólnego, a samochody elektryczne też średnio
– zależy skąd jest brany prąd.
Ponieważ
niewiele mamy na razie alternatyw trzeba się skupić na tym, aby jeździć jak
najbardziej eko (i ekologicznie i ekonomicznie). A można tego dokonać dbając by
samochód był sprawny technicznie; pilnując, by ciśnienie w oponach było takie,
jak producent nakazał; nie jeżdżąc na zbyt wysokich obrotach (optymalnie 2 – 2,4
tysiąca); nie gazując bez potrzeby; hamując silnikiem (jazda na luzie podobno
wcale nie jest bardziej ekonomiczna); włączając klimatyzację, tylko jeżeli
istnieje taka konieczność (niemiłosierny upał) i nie montując bagażników na
dachu (no chyba, że bez bagażnika na dachu się nie da, ale wtedy po podróży
szybko zdemontować).
ja sobie eko-jeżdżę i oszczędność paliwa jest spora! do tego auto mniej się zużywa, jak mówią ci, co się znają.
OdpowiedzUsuń