Zdarzyło się
jakiś czas temu, że pupa Panny Lulu zrobiła się czerwona. Podejrzenie padło na
papierki jednorazowe do pieluszek (te które zatrzymują kupkę), ponieważ
przyklejały się do bohaterki dzisiejszego posta. Papierki poszły w odstawkę, a
ja przypomniałam sobie o naturalnym sposobie na ochronę pupy – mące ziemniaczanej.
Pupa Panny Lulu ma się bardzo naturalnie przede wszystkim z powodu używanych na co dzień pieluszek
wielorazowych, żadna chemia jej nie podrażnia. Najczęściej jest opatulona w
bawełniane ręczniczki, tylko od czasu do czasu używam wkładów chłonnych z
poliestru. Poza tym nie stosuję chusteczek jednorazowych, tylko flanelowych
szmatek maczanych w parzonym co rano rumianku. Rumianek ma właściwości
łagodzące i wysuszające, choć może uczulać (Panny Lulu na szczęście nie uczula). Chusteczki jednorazowe
posiadają perfumy, konserwanty i emulgatory, które mogą powodować
zapalenie skóry, dlatego używam ich sporadycznie – jedynie podczas wyjść.
Mąka
ziemniaczana, jako posypka, stosowana zamiast kremów ochronnych dała radę.
Niestety, kilka dni później pupa znowu zrobiła się czerwona, tym razem jeszcze
bardziej. W świetle lampy była wręcz fosforyzująca. Tym razem podejrzenie padło
na jednorazówki… tak, przyznaję się, czasem używam. Byłyśmy akurat w gościach,
spędziłyśmy pół dnia u mojej przyjaciółki, kolejnego dnia było szczepienie … i
użyłam, żeby było prościej i mniej betów do zabrania. To był widocznie błąd,
chyba że oskarżenie jest bezpodstawne i to tylko autosugestia ekorodzica. W
każdym razie spanikowałam i odstawiłam mąkę ziemniaczaną na rzecz Alantanu –
maści na odparzenia. Nie jest on za bardzo naturalny bo zawiera oleje
mineralne, które zatykają pory i utrudniają oddychanie skóry, ale dał
radę uleczyć czerwoności. Pupa Panny Lulu wróciła do różowiutkiej normy.
Teraz, kiedy
wszystko jest już w porządku używam mąkę ziemniaczaną na zmianę z Alantanem.
Ten ostatni stosuję w nocy (Panna Lulu przesypia 8-9 godzin ciurkiem) i po
kupce. Na razie się sprawdza, a z używaniem papierków można się jeszcze chwilę wstrzymać.
Świetny ekoblog :) A ziółka na zaparcia dla 1,5 msc malucha jakieś znasz? Info jest od groma w necie, ale może masz coś sprawdzonego...? Albo nie masz problemu i nie musisz wiedzieć - czego Ci życzę bo zaparcia u takiego brzdąca są niefajne. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńz zaparciami nie mieliśmy na razie problemu, Panna Lulu wypróżnia się 3-6 razy dziennie. Czasami niestety przy tej czynności płacze i wtedy robię jej masaż dłonią - koliste ruchy zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Kupiliśmy też probiotyk (BioGaja), ale raczej nie widzę poprawy - może przy zaparciach pomoże. Podobno zjedzenie przez mamę ogórków kiszonych (nie wiem w jakiej ilości, trzeba poeksperymentować) może spowodować lekkie rozwolnienie (tego mnie uczyli na szkole rodzenia - nie sprawdzałam, ale babki były sensowne, więc podaję dalej).
OdpowiedzUsuń