Tak
przedświątecznie postanowiłam pobudzić sumienia i napisać kilka słów o
ekologicznym kupowaniu, świadomym i przemyślanym.
W Internecie
pojawił się apel zachęcający
„do zakupu prezentów od artystów i przedsiębiorców, którzy opierają się
globalizacji i własnymi siłami, często z sercem i niezwykłym zaangażowaniem
wytwarzają swoje dzieła lub sprowadzają unikatowe, niszowe produkty do swoich
sklepów”. Popieram z całego serca i myślę, że większości wymyślonych przeze
mnie prezentów spełnia te kryteria (nie pochwalę się pomysłami, bo większość
krewnych i znajomych czyta blog, a ja lubię sprawiać niespodzianki).
- minimalizm –
bo tak naprawdę po co nam to wszystko? Skrajni minimaliści ograniczają się do
posiadania 100 rzeczy i dobrze im z tym. Jest to nurt przeciwstawny
konsumpcjonizmowi (kup, kup, kup) i ma sporo wspólnego z downshiftingiem (o
którym pisałam). Minimalizm to stawianie na jakość, a nie na ilość.
- Fair Trade (sprawiedliwy handel) to zorganizowany ruch konsumentów,
firm i organizacji pozarządowych, który ma na celu pomoc drobnym wytwórcom w
krajach Trzeciego Świata. Podstawowym założeniem Fair Trade jest oferowanie lepszych warunków handlowych oraz ochrona
praw drobnych producentów i pracowników z krajów Afryki, Azji i Ameryki
Łacińskiej. Poza korzystną ceną, wytwórcy otrzymują od partnerów handlowych
wsparcie merytoryczne i technologiczne, aby móc prowadzić swoją działalność w
sposób bezpieczny dla ludzi i środowiska, oraz rozwijać swoją społeczność na
zasadach demokratycznych. Działania te mają na celu obronę praw producentów i
pracowników, a także walkę z nędzą najuboższych regionów świata. Konsumentom w
krajach wysoko rozwiniętych Sprawiedliwy Handel pozwala kupować produkty, które
gwarantują, że ludzie, którzy pracowali przy ich powstawaniu, byli uczciwie
traktowani i wynagradzani. Trafiłam na sklep z
produktami Fair Trade, niestety nie są one na każdą kieszeń… czyżby dystrybutorzy działali nie do końca fair?
- Made In China – większość produktów dostępnych na
naszym rynku pochodzi z Chin, Indii, Indonezji, Bangladeszu itp. Wszystko przez tanią siłę roboczą. Co to znaczy? Niestety tani pracownik nie
jest szczęśliwym pracownikiem i nie mam tu na myśli jedynie obozów pracy, ale
zwyczajnych fabryk. Ludzie pracują tam w potwornych warunkach po kilkanaście
godzin dziennie za bardzo niskie
wynagrodzenie ledwo starczające na przeżycie (nie będę się tu rozpisywać –
przeczytajcie sobie No Logo Naomi Klein). A wielkie korporacje umywają ręce, bo
to nie one są tak naprawdę producentami, dają tylko wytyczne i markę… no i
oczywiście zarabiają krocie. Próbowałam kiedyś nie kupować produktów
wyprodukowanych w tamtych rejonach. Na dłuższą metę jest to bardzo trudne i
choć się staram, czasem jednak mi się zdarzy. Jest szansa, że coraz większa świadomość tamtych ludzi, a także bojkoty konsumenckie zmienią coś w traktowaniu tych najczęściej
nieświadomych skali wyzysku ludzi.
- drugi obieg –
przedmioty potrafią mieć długi żywot, te używane mogą zostać przekazane dalej
lub odsprzedane i służyć kolejnym osobom. Rzeczy używane można dostać w
second-handach, pchlich targach i aukcjach internetowych. Coraz powszechniejsze
stają się szafingi, czyli wymiana ciuchów, książek i innych przedmiotów między uczestnikami
imprezy. Dzięki takiej formie można odświeżyć garderobę czy bibliotekę bez
potrzeby kupowania nowych rzeczy. Warto szukać używanych ubranek dla dzieci, bo
szybko z nich wyrastają i nie są zniszczone. Z jednej strony są tańsze, a z
drugiej zdrowsze – bo już wypłukano z nich szkodliwe detergenty i barwniki.
- wielorazowo –
dużo oszczędniej – zarówno dla kieszeni, jak i środowiska jest używanie
produktów wielorazowych. Najczęściej produkty jednorazowe nie podlegają
recyclingowi i dodatkowo niewiele z nich jest łatwo biodegradowalnych. Dlatego
do sklepu dobrze wybrać się z własnymi torbami na zakupy, używać zwykłych
naczyń i sztućców… no i oczywiście pieluszek wielorazowych:)
- lokalni
producenci – z jednej strony są to ludzie, którzy codziennie walczą o swój byt
z wielkimi korporacjami i opierają się globalizacji, z drugiej nie ma potrzeby
ponoszenia nakładów na transport. Ograniczenie transportu to zmniejszenie
zużycia paliw kopalnych, a w przypadku owoców i warzyw brak potrzeby używania
środków konserwujących. Dla mnie kupowanie od rodzimych producentów to element
lokalnego patriotyzmu.
- etykiety –
warto je czytać zwłaszcza, jeżeli chodzi o produkty spożywcze i kosmetyki.
Kiedy zaczęłam to robić przeraziło mnie co producenci potrafią wpakować np. do
jogurtu. Często nazwy pojawiające się na opakowaniach nic nam nie mówią. To
trochę zachodu, ale warto poczytać (w Internecie jest dużo informacji) co może
być dla nas szkodliwe i unikać takich produktów.
- opakowania –
najlepiej kupować produkty bez opakowań, bo po co produkować śmieci. Niestety
rzadko tak się da, nawet na rynku wsadzają wszystko do plastikowych torebek tak
szybko, że nie zdążę wyciągnąć mojej wielorazowej płóciennej torby. Jeżeli już
musimy, wybierajmy opakowania, które można powtórnie przetworzyć, a w
ostateczności te łatwiej ulegające biodegradacji (papierowe). Ważnym krokiem w
zmianie świadomości konsumentów było wprowadzenie płatnych toreb w super i
hipermarketach.
- gazety i
książki – najbardziej ekologicznie byłoby ich nie kupować. Gazety można
przecież czytać w Internecie, pojawiają się też e-booki. Tak jak w kwestii
gazet i czasopism jestem gotowa zrezygnować z wydruków, tak z książek nie
zrezygnuję. Najlepiej, kiedy gazety, magazyny i książki drukowane są na cienkim
papierze z makulatury albo niebielonym. Denerwują mnie ciężkie tomiska w
twardej oprawie z grubymi bielutkimi stronami, ciężko się takie coś czyta.
Kolejnym problemem są podręczniki szkolne – na kredowym papierze ciężkim jak
nie wiem co – potem się dziwimy, że dzieciakom się kręgosłupy krzywią.
Rozwiązaniem może być współczytelnictwo. Pożyczajmy książki, wymieniajmy się
przeczytanymi już czasopismami, a może mniej lasów będzie trzeba wyciąć.
u nas fair trade maja prystepne ceny. w supermarketach dostajesz punkty za swoje torby, wszedzie indziej pytaja czy potrzebujesz torebke czy masz swoje. w charity shopach chetnie kupuje ksiazki i bibeloty. dzieci do szkoly ksiazek nie maja wiec nie nosza nic poza zeszytem do prac domowych (jednym!).ubrania dla dzieci- uzywane tak ale tylko jak wiem od kogo.
OdpowiedzUsuń