Szwedzi 13 grudnia obchodzą Dzień Świętej Łucji. Pieką
specjalne ciasteczka Lusserkatter i piją grzane wino. Ulicami chodzą procesje
prowadzone przez dziewczynkę w wianku ze świec.
Świece sobie darujemy, Panna Lulu jest trochę za mała na
takie szaleństwa, ale ciasteczka i grzane wino… mmmm… Postanowiliśmy zapożyczyć
święto od Szwedów, od rana piekę szafranowe Lusserkatter i dekoruję pierniki. A
wieczorem przychodzą znajomi z dzieciakami (ależ będzie hałas :) Panna Lulu
trochę się stresuje, kiedy dzieje się za dużo dookoła. Mieliśmy intensywną
niedzielę, poza domem jedliśmy śniadanie, potem odwiedziliśmy jednych dziadków,
a na obiedzie byliśmy u drugich. Moje maleństwo przez to wszystko miało bardzo
niespokojną noc (nie budziła się, ale tak się miotała, że my mieliśmy problemy
ze snem), a następnego dnia puściła pawia (co jej się zdarzyło w sumie 3 razy –
za każdym razem po tak intensywnych doznaniach). Dzisiaj wieczorem zamotam ją w
chustę, mam nadzieje, że to pomoże i pozwoli przyjąć bodźce bezstresowo.
Ponieważ Panna Lulu przesypia noce pozwolę sobie na lampkę
grzanego wina po ostatnim karmieniu. Fajny pomysł, żeby do magicznego grudnia
dodać jeszcze jeden świąteczny dzień.
Ach, byłbym zapomniała… bo Panna Lulu ma na imię Łucja :)
ale dzisiaj bez prezentów, imieniny będziemy obchodzić w czerwcu.
a wiec happy santa lucia!!
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemne święto :D
OdpowiedzUsuń