Dzisiaj mija
pół roku od chwili, kiedy Panna Lulu ujrzała Świat. Pół roku nowych wrażeń,
poznawania ludzi, bardziej lub mniej interesujących dźwięków, kolorów i
światła, dotyków, przytuleń, bujania i turlania, a przede wszystkim odkrywania
siebie.
Leniwa jest
Panna Lulu okropnie, przewracać na brzuszek się jej nie chce. Udało się dwa razy, po co się
bardziej starać? Siadać jeszcze nie umie, a już chciałaby stawać. Fajniej
ogląda się świat będąc pionowo:) Z tym siadaniem, to już się nie mogę doczekać.
Panna Lulu robi się bowiem ciężka i chętnie bym ją przeniosła do wózka
podczas spacerów, a ponieważ zdecydowaliśmy, że nie
będzie gondoli, musimy czekać na uruchomienie spacerówki. Na razie nosimy w chuście i ramiona rodziców zaczynają boleć. Taki etap przejściowy…
Gadać Panna
Lulu nie chce. To znaczy gada cały czas, ale wymyśla jakieś dziwaczne dźwięki,
a sylabami nie planuje się na razie porozumiewać. Skrzeczy za to
pierwszorzędnie i „pokasłuje” – ostatni wynalazek dźwiękowy Panny Lulu. Widocznie
piski są fajniejsze. Taki etap przejściowy…
Panna Lulu
zaliczyła jakiś niezrozumiały dla mnie skok wzrostu, w ciągu jednej nocy wyrosła z otulaczy rozmiar
zero. Zwyczajnie zaczęło się z nich wylewać i trzeba było zmienić na większe.
Wzięłam więc otulacze All size, porozpinałam do największego rozmiaru (denerwowały
mnie te zakładki, pupa była w nich zbyt wypchana moim zdaniem) i o dziwo w
miarę pasują. Co prawda Panna Lulu jest chudziutka i trzeba ją zapinać bardzo
ściśle, ale nie jest źle, nie wycieka. Taki etap przejściowy…
Noce przestała
przesypiać jakiś czas temu. To na pewno przez to okropne ząbkowanie, albo skok
rozwojowy, albo złośliwe skrzaty:) Budzi się co najmniej raz, ech… a było tak
pięknie. I wierci się niemiłosiernie – obrót o 180 stopni to norma. Za
pierwszym razem myślałam, że Maciek ją przełożył, ale nie – sama, zdolne
dziecko. Ostatnio to w ogóle przesadza, budzi się dwa razy, ale raz udaje mi
się ją uśpić bez karmienia (nie chcę jej przyzwyczajać). Tylko, że po karmieniu
(koło 3 nad ranem) jest wesoła jak szczygiełek i ani jej się śni, żeby iść spać…
i tak godzinę słucham pisków pośród nocnej ciszy. To z pewnością etap przejściowy...
Zęby są dwa i
na więcej się zanosi, ale pewnie znowu za jakieś dwa miesiące. Dwie dolne jedynki rosną na chwałę
ojczyzny. Kupiłam jej nawet szczoteczkę i szoruję, żeby za szybko nie wypadły.
Jakiś czas temu
zaczęłam pannie Lulu rozszerzać dietę. Na początku była kaszka manna, potem
jabłko i marchewka, teraz przyszła kolej na poważne papki. Wczoraj zrobiłam
pierwszą „prawdziwą” zupkę – ziemniak z marchewką. Jadła, aż jej się uszy
trzęsły. Dzisiaj to samo. Ziemniakolubna, po mamusi. Niedługo będzie pietruszka
i inne delicje. Ale oczywiście na pierwszym miejscu ciągle cyc.
Ma Panna Lulu
prawdopodobnie skazę białkową, niestety. Wyeliminowałam z wielkim bólem z
mojego jadłospisu białka mleka krowiego. Ale to chyba jeszcze nie koniec. Mimo
drakońskiej diety cały czas Panna Lulu ma suche czerwone plamy. Trzeba eliminować dalej,
podejrzenia padły na: kakao, soję, pomidory… ciężko, oj ciężko. To mam nadzieję
taki etap… przejściowy.
Wszystkiego dobrego dla Lulu :)
OdpowiedzUsuńChyba wszystkie dzieciatka swiat wola ogladac ze stojaka. Moj malec tez zanim jeszcze zacza raczkowac garnal sie do stawania, takze to normalne :)
Zabkow ma duzo jak na swoje miesiace- gratuluje dwoch bialych sztuk!
Mowic tez pewnie zacznie niedlugo wiecej... a jak zacznie, to pobudka w nocy bedzie obfitowac w wszelkiego rodzaju mamamapapamatarama :)
Pozdrawiam!