środa, 11 lipca 2012

Maks i jego smoczek

Zgłupiałam... naprawdę... nie rozumiem książeczki dla dzieci... ani trochę. Nie mam pojęcia o co chodzi. Nie jest to problem fabuły, bo ona jak to w książeczkach dla dzieci bywa jest prosta jak drut, raczej problem natury... hmmmm... moralnej.
W książce "Maks i jego smoczek", którą  Panna Lulu dostała niedawno w prezencie, tytułowy bohater nie che oddać kochanego smoczka napotkanym zwierzętom. Nie ma w tym nic niewłaściwego, dlaczego miałby oddawać, smoczek jest przecież jego. Uważam zmuszanie dzieci do dzielenia się za rzecz niedobrą. Na początku jest więc ok. Potem jednak Maks spotyka kaczkę, która zabiera smoczek. Nie jest to oczywiście czyn chwalebny, ale reakcja jest niewspółmierna. Kaczce się dostaje... dosłownie. Kaczka zostaje wyzwana od głupich i uderzona w głowę.

  
I tego własnie nie rozumiem, jak można w książeczce dla małych dzieci umieszczać takie agresywne treści? Może jestem jakaś niedzisiejsza, ale nie chcę uczyć Panny Lulu tego typu zachowań. Pomyślałam przez chwilę, że może autorom chodziło o to, że nie wszystkie ludzkie reakcje są dobre i trzeba dziecku to wytłumaczyć. Wyjaśnić, że chłopiec się nieładnie zachował, że nie wolno bić zwierząt i ich wyzywać, że kaczkę to bolało itp. Tylko co jeśli dziecko dorwie książeczkę samo bez rodzicielskiego komentarza? Albo rodzic nie zorientuje się, że dziecku trzeba wytłumaczyć? Albo mu się nie będzie chciało?
Zdawało mi się, że na początku należy stworzyć dziecku bezpieczny świat, a dopiero potem stopniowo oswajać z niegodziwością. Służą temu między innymi bajki posługujące się symbolami i archetypami, nie tak dosłowne jak "Maks i jego smoczek".

1 komentarz:

  1. Ja nieszczególnie przepadam za Maksem, mamy dwie książeczki o nim - z pieluszką i wózkiem. Po prostu nie poczułam tego czegoś do tej postaci i książek.
    Rozumiem, w czym tkwi rzecz, na czym polegają Twoje obawy.
    Mnie zastanawiało to samo i myslałam sobie o tym nieco.
    Nie mamy wpływu na to, co otacza nasze dziecko, chyba że będziemy je trzymać pod kloszem. Będzie słyszało przekleństwa, widziało złe zachowania ludzi dorosłych w stosunku do siebie, dzieci, zwierząt. Będzie widziało rzeczy brutalne w telewizji (ja akurat nie mam, ale na wakacjach to nieuniknione), będzie czytać o "nieidealnych" sytuacjach. I to nie o pacnięciu kaczki w głowę, ale o śmierci ("Dziewczynka z zapałkami"), czy agresji ("Czerwony kapturek") - przykłady z klasyki można mnożyć. I tu właśnie zaczyna się, jak słusznie zauważyłaś, nasza rola. Pokazywać przede wszystkim za pomocą przykładu, a gdy trzeba - tłumacząc.
    A dzieci biją, gryzą, popychają, drapią, ciągną... reakcja Maksa jest dość typowa, więc książeczka w moim odczuciu jest "prawdziwa". Ja teraz poświęcam dużo czasu i energii, by wytłumaczyć Igiemu, jak rozładowywać emocje, do czego rzeczywiście służą zęby itp. Taka książka może fajnie posłużyć do rozmowy na tego typu tematy.

    OdpowiedzUsuń