poniedziałek, 20 października 2014

Byle pod prąd

Pasowanie na przedszkolaka, cisza na sali, pani dyrektor wygłasza mowę "teraz zostaniecie prawdziwymi przedszkolakami..." na co Panna Lulu na cały głos: "ja nie chcę być pećkolakiem!". Ale potem dała się pasować, dyplom obejrzała, podarła (na szczęście tylko trochę) i chciała pomalować kredkami, które też dostała, a które do domu dotarły bez pudełka.
Oczywiście piosenek i wierszyków mówić nie chciała, ale nauczona doświadczeniem mojej babci, zmuszać do tego dzieci nie będę. Babcia z rodziną wypchnęli bowiem kiedyś moją mamę na środek salonu każąc zaprezentować wierszyk, na co moja kilkuletnia wtedy rodzicielka oznajmiła wszystkim: "a tatuś na mamusię to mówi kretynka!". Co prawda Maciek nie zwraca się do mnie w ten sposób, ale mimo wszystko trzeba uważać.
Panna Lulu przedszkolakiem jednak została i chyba jej się podoba. Widać zmiany w zachowaniu, zaczęła myć zęby i biega na spacerach, nie trzeba jej cały czas nosić (to wina taty i dziadka, którym nie chce się czekać na panienkę - mężczyźni zorientowani na cel).
Postępy robi też w jedzeniu, ostatnio nawet zjadła kawałek kotleta (ojciec dumny) i .... uwaga, uwaga... "zjadłam trochę brokułka" (matka dumna). Choć nie zawsze zjada cały obiad "zjadłam tylko jeden obiad, drugiego nie chciałam". Czasem nie zjada w ogóle, wtedy muszę coś gotować w domu. Ostatnio gotuję kaszę gryczaną, Panna Lulu marudzi, że nie chce, ja na to: "czyż jest coś fajniejszego od kaszy gryczanej?", panienka po namyśle: "ja jestem fajniejsza". Niewątpliwie jest:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz