piątek, 31 października 2014

Eko zakupy

Bardzo dawno nie udało mi się wrzucić żadnego posta, który nie byłby podsumowaniem comiesięcznych ekscesów i postępów Panny Lulu i Stacha. Ale biorę się za siebie, za blog (nie jeden zresztą, ale o tym kiedy indziej) i w ogóle się biorę.
Już od mniej więcej pół roku chciałam się podzielić moimi zachowaniami konsumenckimi i wreszcie się udało. Pisząc o eko zakupach chcę poruszyć dwa tematy: kupowanie w kooperatywie i kupowanie z drugiej ręki - obie formy super eko.
Kooperatywa to grupa osób, która wspólnie robi zakupy wybierając drobnych dostawców lokalnych i najlepiej z upraw ekologicznych. W większości kooperatyw w Polsce zakupy dotyczą produktów spożywczych. Taka jest też i moja, w dodatku wegetariańska. Ceny są atrakcyjne no i idea, żeby kupować bezpośrednio, bez pośredników, od zaprzyjaźnionych rolników. Dla zaitneresowanych:  http://lodz.kooperatywaspozywcza.pl/spoldzielnia.php.
Dołączyłam do kooperatywy bo potrzebowałam eko warzyw i owoców dla Stacha i Panny Lulu i... dobra, przyznam się... musiałam się wyrwać z domu i spędzić trochę czasu z ludźmi, którzy nie są moimi dziećmi, moim mężem, czy moimi rodzicami.
Czasami jeżdżę z dzieciakami do teściowej, przed pójściem Panny Lulu do przedszkola były to wizyty regularne. Teściowie mieszkają na wielkim osiedlu ze świetną infrastrukturą (nie to co ja: kilometr do najbliższego sklepu). Na tymże osiedlu jest second-hand, w którym odkryłam moją kobiecą żyłkę zakupową. Do tej pory kupowałam sobie ciuchy sporadycznie, teraz zdarza mi się poszaleć. Ale oczywiście bez przesady - minimalizm hamuje. Kupuję różne rzeczy sobie i dzieciakom, Maćkowi jakoś nie bardzo umiem nic wybrać.
Moimi eko zakupami zapewniam drugie życie niechcianym produktom w całkiem niezłej jakości i bardzo niezłej cenie. Kupuję również lokalnie od sprawdzonych dostawców... eko jak... Szkoda tylko, że muszę spalić benzynę, żeby tam dotrzeć.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz