Jakiś czas temu nie mogłam sobie poradzić z Panną Lulu. Poziom emocji zarówno po jej, jak i po mojej stronie sięgał sufitu. Miałam świadomość, że muszę coś z tym zrobić, ale nie wiedziałam co. Kupiłam więc kilka książek...
Jedną z nich było "Wysoko wrażliwe dziecko" Elaine Aron. Czytałam z zapartym tchem. Okazało się bowiem, że wysoko wrażliwi są: Stach, ja i Maciek. Panna Lulu najmniej. Dobre relacje przywróciłyśmy dzięki innej książce.
Wreszcie zrozumiałam kilka innych problemów, które pojawiają się czasem w naszej rodzinie. Przede wszystkim przestymulowanie bodźcami. Kiedy jest za głośno, za dużo się dzieje, za dużo się wymaga... Stachu robi "awantury". Czasem dzieje się tak po powrocie z przedszkola. Czasem rano, gdy się go popędza. Denerwuje go, gdy nie możemy zrozumieć o co mu chodzi. No i oczywiście trzeba wycinać wszystkie metki z ubrań i jest problem z butami... najchętniej chodzi w kaloszach.
Jak pomóc wrażliwemu dziecku?
- Nie doprowadzić do nadmiaru bodźców.
- Pomóc się wyciszyć w newralgicznych momentach.
- Uczyć, jak się wyciszać. Jeśli trzeba stworzyć "ciche" miejsca w domu, albo wyciszające rytuały.
- Edukować szczególnie babcie, które mają tendencje do zasypywania pytaniami.
- I przede wszystkim nie wkurzać się, kiedy ono się wkurza.
A wrażliwość jest cudowna i cenna. Bo to nie tylko wrażliwość na bodźce fizyczne, ale też wrażliwość na innych ludzi. To prawdziwa empatia... i to po Stachu widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz