piątek, 2 marca 2012

Berbeć na nartach


Oczywiście Panna Lulu jeszcze na nartach nie jeździła – aż tak ambitnymi rodzicami nie jesteśmy, ale w Korbielowie z nami była. Zabraliśmy ze sobą wsparcie w postaci dziadka i dwóch bać (Panny Lulu oczywiście). Kiedy my z moim tatą oddawaliśmy się białemu szaleństwu, babcie chuchały i dmuchały na ukochaną wnuczkę. Co prawda nie mogłam szaleć za długo, bo Panna Lulu je dość często, ale koło 3 godzin jazdy udało się dziennie zaliczyć.
Na początku pogoda rzuciła nas na kolana. Była odwilż, mżyło, a w nocy lało i wiało tak, że myśleliśmy o powrocie do domu. Ale potem się poprawiło, spadł śnieg, złapał mróz i było całkiem nieźle.
Kiedyś sobie wymarzyłam, że będę miała chłopaka, który jeździ na desce i który mnie tego nauczy. Ze snowboardem miałam jedno spotkanie w wieku lat nastu i jakoś mi to nie wyszło najlepiej – rozwaliłam kolano i się obraziłam. Ale jakoś mnie tak ciągnęło i …marzenie się spełniło znalazłam snowboardzistę:) Maćkowi udało się nauczyć mnie coś niecoś miesiąc przed zajściem w ciążę i potem z konieczności szkolenie zostało przerwane. Teraz miałam ambitny plan powrotu do nauki, ale jakoś warunki nie sprzyjały. Najpierw mokro, potem zamknęli stok przy krzesełku, a na orczyk się na razie na desce nie odważę wsiąść. No i nauka poszła w las.
Kondycję mam słabą, kiedyś bez przygotowania spędzałam tydzień na ostrym jeżdżeniu i nic mnie nie ruszało. Ciepła kąpiel i piwo wystarczyło, żeby następnego dnia zakwasy nie były za bardzo uciążliwe. Ale widocznie ciąża i poród dały mi się jednak we znaki… hmmm, naiwnie myślałam, że nie. Nigdy się nie bałam prędkości na nartach, wychodziłam z założenia, że jeżeli jeżdżę tak długo, to nic mi się nie stanie. Upadki zdarzały mi się bardzo rzadko, warunki musiały być ekstremalne. Łubudu, tym razem fiknęłam konkretnie. Niewiadomo dlaczego na prostym stoku wypięła mi się narta i wylądowałam na głowie. A jeszcze Maciusiowi na górze mówiłam, żeby był ostrożny. Fiknęłam i się przestraszyłam, bo przecież mam Pannę Lulu i muszę być sprawna, nie mogę ryzykować. Odpowiedzialność mnie dopadła. Czy już nigdy nie będę już jeździć na nartach z taką swobodą jak kiedyś?
Wynajęliśmy fajny domek z dwoma sypialniami, kominkiem i aneksem kuchennym. Poskutkowało to tym, że babcie wzięły się za gotowanie. Niby fajnie, wygodnie, bo ciągać Pannę Lulu po knajpach nie byłoby najlepiej, ale mamina kuchnia ma swoje zgubne skutki… ile to kilo mi przybędzie po tych wakacjach?

4 komentarze:

  1. Czesc! Od jakiegos czasu sledze Twoj blog. Sama mam coreczke 2-miesieczna. Zazdroszcze Ci ze Twoja Lulu przesypia noce. Chcialam sie Ciebie zapytac jak to bylo z karmieniem w pierwszych miesicach zycia Panny Lulu. Konkretnie: Czy karmilas ja na zadanie czy sama ustalilas pory karmienia (np. co 3 godziny)? Dziekuje i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio trochę gorzej z tym przesypianiem - budzi się na 1 karmienie koło 3 i zdarza jej się (na szczęście bardzo rzadko) po karmieniu marudzić przez jakieś 2 godziny.
    Od samego początku karmię Pannę Lulu na żądanie, ale staram się, żeby to nie było częściej niż co 2 godziny (czasem wyła tak sugestywnie, że dawałam częściej). I właściwie tak się ustaliło, że je co te 2 godziny, za to je dość krótko - 5-10 minut. Wyszłam z założenia, że dziecko wie lepiej, że ma instynkt itp. i nie będę jej męczyć, głodzić i z nią walczyć tylko po to, żeby mnie było łatwiej. Niektórzy twierdzą, że dzięki temu, że je tak często, przesypia noce. Kiedyś próbowałam przejść na karmienie co 2,5 godziny, ale zrezygnowałam. Teraz czasem odmawia jedzenia, albo przesypia porę karmienia - sama sobie to reguluje:)

    fajnie, że śledzisz mój blog, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja Ninka tez je bardzo krotko - 5-10 minut co 2-4 godziny. Pediatra stwierdzil ze za malo przybiera na wadze i ze powinna dluzej jesc. Ale przeciez nie moge jej zmusic do jedzenia. Cala sytuacja karmienia bardzo mnie stresowala ale jak widac po Twojej coreczce, nie kazde dziecko chce jesc 30 minut. Ninka urodzila sie bardzo malenka (nawet w brzuchu byla malenka) wiec lekarze (Niemieccy) zaczeli mnie straszyc ze mala MUSI wiecej przybierac na wadze. Musialam ja tygodniami wazyc przed i po jedzeniu i co 3 dni sprawdzac ile przybrala na wadze. Mala przybiera ok. 100-140g tygodniowo. Lekarz by chcial 150-200g. Eko rodzicielstwo niestety nie jest zbyt popularne w Niemczech...tutaj licza sie siatki centylowe i ksiazki medyczne. A szkoda! Dziekuje za odpowiedz! Czuje sie lepiej, wiedzac, ze Nince prawdopodbnie nic nie dolega. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jakis szal w takim razie, zwariowac mozna, blabla! Ponad 100g tygodniowo bylo norma dla mojej pielegniarki... Raz, w pozniejszym miesiacu zycia, przybralismy 100g w miesiac. Wtedy zasugerowala mi, bym podczas 1 karmienia, po skonczeniu picia, podawala mu takze 2 piers, nawet na chwilke. Ale zebym przy nastepnym pamietala od karmienia ta wlasnie "napoczeta" piersia.
    Teraz mamy poltora roku, jestesmy grubo pod linia i nikt mnie nie stresuje. Bo dzieci sa rozne.

    OdpowiedzUsuń