Jakiś czas temu kupiłam sobie orzechy piorące. Wydawały mi się fajne, takie naturalne wrzucało się je do pralki i miały prać. Może to jest coś ze mną nie tak, może gdyby się tam coś pieniło, to bym w nie uwierzyła, ale jakoś mi nie wyszło. Niby ciuchy były czyste, choć z większymi plamami sobie nie radziły (zwykły proszek też by miał problem), ale czy po wypłukaniu ich w samej wodzie nie byłoby podobnie? Poza tym białe rzeczy od nich szarzały, a rzeczy Panny Lulu są na ogół jasne. To + brak zaufania = odłożenie orzechów w kąt.
Ale nie poddałam się w staraniach o ekologiczny środek piorący. Postanowiłam wypróbować eko kule. Są to kule, które wrzuca się do pralki i ... one piorą. W środku mają granulat, który ma jakieś cudowne ponoć właściwości i zużywa się po ok 150 praniach (w wersji, którą ja kupiłam), czyli na pół roku spokojnie starczy. Wypróbowałam - pierze:) Spiera nawet plamy po nazwijmy to "musztardzie" (wszystkie mamy wiedzą o co chodzi), więc jest nieźle. Oprócz tego, że kule piorą, to jeszcze zmiękczają, co jest dla mnie ważne ze względu na Pannę Lulu. Do tej pory pieluszki były strasznie sztywne i na początku musiałam je prasować, żeby zmiękczyć (czego nie lubię). Teraz już nie muszę, są wystarczająco miękkie (inna sprawa, że Panna Lulu jest twardzielką i szorstkie pieluszki jej nie straszne). Poza tym eko kule są hypoalergiczne (w świetle ostatnich rewelacji to dość istotne) i mają właściwości odkażające. Nie są może super ekonomiczne, ale chyba w sumie wychodzi taniej niż jakbym miała kupować płyn do prania, który kupowałam do tej pory, o proszkach dla dzieci nie wspomnę. No i są ekologiczne, a przecież o to tu przede wszystkim chodzi. Polecam:)
U mnie orzechy tez się kompletnie nie sprawdziły a zapach wywaru przyprawiał mnie o... o coś tam przyprawiał ;).
OdpowiedzUsuńCo innego kule :). Niektórzy twierdzą, że nie piorą, wychodzi na to, że od pół roku biegam w brudnych ubraniach i wcale mi to nie przeszkadza ;). A poważnie: eko kule i odplamiacz to zestaw, który broni się sam. Warto wypróbować.