poniedziałek, 5 marca 2012

Zęby, zębiska


Od mniej więcej dwóch miesięcy wszystkie przejawy marudzenia Panny Lulu zrzucaliśmy na ząbkowanie. Okazywało się, że to wcale nie to, że Panna Lulu nie chce spać, albo wręcz przeciwnie – bardzo chce (problem polegał na tym, że w obu przypadkach zachowywała się podobnie). Już dawno kupiłam żel łagodzący na dziąsła i kilka razy smarowałam dziwiąc się, że nic nie pomaga. Będąc u pediatry kazałam lekarce zaglądać do maluszkowego pyszczka i nic.
Więc zrezygnowaliśmy ze zrzucania wszystkiego na te wstrętne zębiska. Od czasu do czasu macałam tylko dziąsła Panny Lulu, coś tam twardego niby było… ale to przecież jeszcze długo…
A tu nagle, ni z gruszki ni z pietruszki – macam i… ząb. Przebił się niewiadomo kiedy, bez szczególnych perypetii. 
Z drugim, co to się przebił dwa dni później było już gorzej. To znaczy nie wiadomo czy z nim, bo Panna Lulu po prostu obudziła się w nocy rozbawiona i wcale nie chciała dalej spać. My chcieliśmy, więc próbowaliśmy ją usypiać… i była awantura.
No i mamy dwa zęby – dolne jedynki. Wszystko przez to rześkie górskie powietrze:) Czekamy na następne, bez niecierpliwości. Chociaż zdaję się, że idzie górna lewa jedynka... tak, tak to na pewno to, bo Panna Lulu jakaś taka marudna ostatnio:)

4 komentarze: